Klimat – nowa opowieść
Chapters
Rozdział 8: Regeneracja
Uzdrawianie wody
W skoncentrowanej na węglu standardowej narracji o klimacie nie docenia się metod ekologicznego uzdrawiania, które nie wiążą się bezpośrednio z sekwestracją węgla. To musi się zmienić, jeśli, jak argumentowałem, woda jest równie ważna lub nawet ważniejsza niż węgiel w utrzymywaniu równowagi klimatycznej.
Oczywiście wszystkie opisane przeze mnie regeneracyjne praktyki rolnicze przynoszą ogromne korzyści dla obiegu wody w przyrodzie. W przeciwieństwie do rancza Browna o jego zdolności absorpcyjnej 8 cali na godzinę, na gruntach uprawianych przemysłowo większość wody z ulewnych deszczy albo spływa do mórz i oceanów (niosąc ze sobą wierzchnią warstwę gleby), albo tworzy kałuże na ziemi, które szybko parują. Wtedy woda nigdy nie uzupełnia warstw wodonośnych.
Zasadniczo to, co jest dobre dla gleby, jest też dobre dla wody. Zdrowie hydrologiczne to szczęśliwy efekt uboczny zdrowia gleby. Istnieją również metody zaprojektowane w wyraźnym celu przywracania zdrowia wody, dla których odbudowa gleby może być szczęśliwym skutkiem ubocznym. Praktyki te są szczególnie istotne na pustynniejących obszarach, gdzie zatrzymują, a nawet odwracają proces pustynnienia.
Indie należą do krajów najbardziej narażonych na niedobór wody. Powszechne wykorzystanie wody gruntowej do nawadniania doprowadziło do gwałtownego spadku poziomu wód gruntowych i wyschnięcia studni. Zazwyczaj rozwiązaniem jest kopanie głębszych studni – ewidentnie krótkowzroczna reakcja. Ale w Radżastanie Rajendra Singh, znany popularnie jako „waterman of India” (“wodny człowiek Indii”), zainspirował ruch na rzecz mało zaawansowanych technologicznie struktur retencyjnych, ożywiając techniki sprzed tysięcy lat. Do tych struktur należą stawy przepływowe, tzw. johady, które przechowują wodę do przyszłego użytku w sposób pozwalający jej również powoli przenikać do ziemi; ponadto ziemne tamy tworzące małe zbiorniki i tzw. kontrolne tamy zwalniające odpływ po ulewnych deszczach oraz pozwalające na większą penetrację gruntu podnoszącą lustro wody.
Jego praca inicjuje „cnotliwe koło” (przeciwieństwo błędnego koła): większa dostępność wody prowadzi do zwiększonej wegetacji powodującej zmniejszenie erozji gleby, co prowadzi do większej penetracji gleby przez wodę, co skutkuje większą dostępnością wód gruntowych. Rolnictwo staje się również bardziej produktywne, tak że ludność wiejska nie ucieka już do miast. Więcej miejscowej siły roboczej oznacza większą zdolność do utrzymania johadów i tam. Pomysły Singha zostały wdrożone w ponad tysiącu wiosek, które utrzymują tysiące projektów retencyjnych i zasadziły miliony drzew. Pięć uśpionych rzek w regionie powróciło do życia i znowu płynie przez cały rok. [19]
Pokrewną koncepcją do metody Singha jest „krajobraz retencyjny”, w którym tarasy, nasypy, rowy i stawy łapią wodę w porze deszczowej, aby powoli wsiąkała w grunt, zamiast uciekać do oceanu. Moje pierwsze spotkanie z krajobrazami retencyjnymi miało miejsce w ekowiosce Tamera w południowej Portugalii, regionie ulegającym pustynnieniu, gdzie strumienie, które kiedyś płynęły przez cały rok, teraz płyną tylko sezonowo. Przybywając do Tamery po kilku godzinach jazdy przez zakurzone, brązowe krajobrazy, byłem oszołomiony eksplozją zieleni. Drzewa owocowe, ogrody i lasy otaczały kilka stawów i małych jezior – w środku dotkniętego suszą lata. Moje pierwsze podejrzenie dotyczyło tego, że mieszkańcy wypompowują wody gruntowe. Ale nie, woda gromadzi się w porze deszczowej w trakcie zimy, utrzymywana w jeziorach przez ziemne tamy. Moje drugie podejrzenie dotyczyło tego, że społeczność (której większość stanowią niemieccy emigranci) arogancko zaprojektowała i zdominowała krajobraz. „Jak zdecydowaliście, gdzie umieścić jeziora?” – zapytałem. Odpowiedzieli, że przez kilka lat uważnie obserwowali ziemię, aż zrozumieli, którędy woda chce płynąć. Takie podejście jest przykładem intymnych relacji ze światem przyrody, które powinny być priorytetowe w jakimkolwiek systemie metod lub praktyk.
Zatrzymywanie wody spowalnia proces powracania deszczu do morza, dopełniając to, co genialny i kontrowersyjny austriacki naukowiec Viktor Schauberger nazwał „pełnym cyklem wodnym”. W połowicznym cyklu wodnym woda wyparowuje z oceanu, spada jako deszcz nad lądem, wpada do strumieni i ostatecznie wraca do oceanu. W pełnym cyklu deszcz spada na ziemię i spędza tam od tygodni do dziesięcioleci, zanim wypłynie w formie źródeł. Działający na początku XX wieku Schauberger był wczesnym krytykiem wylesiania, które uznał za winowajcę skracającego pełny obieg wody.
Zatrzymywanie wody można osiągnąć również na obszarach miejskich, poprzez przepuszczalne nawierzchnie, sadzenie drzew, zlewnie i domowe zbiorniki na wodę deszczową. Bez takich środków miasta mogą wyrządzić ogromne szkody otaczającym społecznościom i ekosystemom. Los Angeles wywołało niesławne wojny wodne w południowej Kalifornii w 1913 roku, kiedy zaczęło zmieniać kierunek topnienia śniegu w Sierra Nevada; aglomeracja nadal zdominowuje zasoby wodne regionu, wydając miliardy dolarów rocznie na zaopatrzenie w wodę. Jednocześnie miasto wydaje pół miliarda dolarów na pozbycie się wody – poprzez system wód opadowych. Podobnie jak wiele miejsc, LA ma zarówno zbyt dużo wody, jak i zbyt mało wody, powódź i suszę. Jedno oczywiście podąża za drugim: powodzie i susze są konsekwencjami niskiej absorpcji opadów. Zatrzymywanie wody, zwane również „spowalnianiem wody” może rozwiązać oba te problemy, dzięki czemu zarówno pustynie, jak i miasta ponownie staną się zielone.
To, co możliwe na ranczach i w miastach, jest również możliwe na gigantyczną skalę. Jednym z najbardziej imponujących projektów odwrócenia pustynnienia jest The Loess Plateau Watershed Rehabilitation Project (projekt rehabilitacji warstwy wodonośnej Loess Plateau) w północnych Chinach, rozsławiony przez filmowca Johna D. Liu. Płaskowyż lessowy tego regionu był kolebką cywilizacji, ustępującej jedynie starożytnej Mezopotamii, którą zresztą spotkał podobny los. Według Liu, do roku 1000 wylesianie i niezrównoważone praktyki rolnicze zmieniły bujną krainę lasów i łąk w spieczone, zerodowane pustkowie, które wygląda jak pustynia, mimo że otrzymuje niewielką ilość opadów. To dlatego, że 95% z nich natychmiast ucieka, tworząc ogromne erozyjne wypłuczyska i nadając Żółtej Rzece charakterystyczny kolor.
Rezultaty projektu rehabilitacji można zobaczyć na oszałamiających fotografiach Liu przed i po – ziemia dosłownie wróciła do życia. Zmiana nastąpiła dzięki ogromnej inwestycji siły roboczej, pieniędzy i planowania. Miejscowi mieszkańcy zostali zrekrutowani w dużej liczbie do budowy małych glinianych zapór, tarasów i innych elementów retencyjnych. Sadzili drzewa, porzucali stoki nienadające się do upraw i ograniczali wypas owiec i kóz. Co najważniejsze, ściśle uczestniczyli również w planowaniu projektu, otrzymywali dotacje za swoją pracę oraz prawa do gruntów na odrestaurowanych obszarach. Ostatecznie odtworzono obszar 35 000 kilometrów kwadratowych (wielkości Belgii) kosztem około pół miliarda dolarów. Słowo pisane nie oddaje sprawiedliwości zmianom, które przekształciły krajobraz, ale film Liu zainspirował podobne projekty w Rwandzie, Etiopii, Jordanii i innych krajach.
Te projekty pokazują, co jest możliwe, gdy zbiorowa ludzka wola dopasowuje się do samouzdrawiających zdolności Ziemi. Pokazują, co jest możliwe, gdy dokonujemy kolektywnego wyboru w kierunku piękna, a nie ilości. Z jednym zastrzeżeniem – ten akt wymaga woli, aktywnego wyboru. W przeciwnym razie będziemy nadal przesuwać się w kierunku narzuconym przez naszą bezwładność.
Czy coś takiego może się zadziać na całym świecie? Czy to jest praktyczne? Realistyczne? Nie, jeśli zaakceptujemy trwałość społeczeństwa, jakie znamy; business as usual. Tak, jeśli jesteśmy przygotowani na porzucenie tego, co wydawało się niezmienne. Pół miliarda dolarów w ciągu dziesięciu lat to nic w porównaniu z, powiedzmy, światowymi budżetami wojskowymi, które wynoszą około 3300 razy więcej. Poświęcenie zaledwie 10% wydatków wojskowych na odbudowę zlewni pozwoliłoby na sfinansowanie 330 projektów o podobnej skali jak Loess Plateau. Ziemia tak naprawdę nie prosi o wiele.
W porządku, przyznaję, że ostatnie zdanie jest trochę nieszczere. Ziemia prosi nas o wiele. Ziemia wymaga transformacji podstawowych priorytetów naszej cywilizacji. Ziemia żąda, abyśmy postrzegali ją jako świętą. Ziemia żąda, abyśmy postrzegali ją jako żywą. Ziemia żąda, abyśmy odpowiednio uporządkowali naszą cywilizację i wszystkie jej instytucje. Pieniądze, rząd, prawo, technologia… wszystko musi się zmienić. Dlatego kryzys ekologiczny jest prawdziwą próbą dojrzałości dla ludzkości.
Przypisy:
[19] Ahmed (2015).