Klimat – nowa opowieść
Chapters
Rozdział 7: Rewolucją jest miłość
Okoliczności, w jakich dokonujemy wyboru
Przyjmijmy na chwilę założenie technokratów mówiących, że zmiana klimatu nie jest problemem, ponieważ ludzka pomysłowość jest nieograniczona. Jeśli tak, jeśli możemy zamanifestować cokolwiek, na czym się skupimy, to po co zadowalać się światem, który z każdym mijającym rokiem staje się coraz brzydszy i coraz bardziej zdegradowany? I po co zadowalać się wewnętrznym spustoszeniem, które mu towarzyszy? Tak, być może moglibyśmy wykorzystać technologię, aby zrekompensować utratę usług ekosystemowych. I tak, być może moglibyśmy zaradzić odpowiadającej jej wewnętrznej stracie również za pomocą technologii, leków psychiatrycznych, “bogatych w treść” rzeczywistości wirtualnych, aby zrekompensować zubożenie rzeczywistości zewnętrznej; z mnóstwem rozrywek i stymulacji, aby złagodzić estetyczny, zmysłowy i psychiczny głód spowodowany wyczerpywaniem się świata przyrody. Może moglibyśmy.
Ale nawet gdybyśmy mogli, nie musimy. Zamiast tego moglibyśmy poświęcić tę „bezgraniczną ludzką pomysłowość” pełni i pięknu całego świata, stosując to, co można by nazwać „technologiami ponownego zjednoczenia”, do odnawiania wewnętrznych i zewnętrznych krajobrazów. Posiadając niesamowitą moc ludzkiej woli, moglibyśmy zmienić pytanie, które właśnie zadałem: „Po co zadowalać się światem, który z każdym mijającym rokiem staje się brzydszy i coraz bardziej zdegradowany?” na inne: „Dlaczego zdecydowaliśmy się na świat, który staje się brzydszy i coraz bardziej zdegradowany z każdym mijającym rokiem?”
Jeśli nie potrafimy odpowiedzieć na to pytanie i nie możemy zmienić warunków tego wyboru, to nie ma nadziei, że zmienimy kierunek. Żadnej nadziei. Nadal będziemy zadowalać się tym, z czym zawsze się godziliśmy.
Warunki, które wybieramy, by zadomowić się w zdegradowanym świecie, są tak wszechobecne i nieustające, że bierzemy je za rzeczywistość. Razem tworzą mitologię i doświadczenie Oddzielenia, w którym żyjemy.
Opisałem już podstawową metafizykę Narracji Oddzielenia: odrębną i oddzielną jaźń w obiektywnym wszechświecie, który jest Innym, zaludnionym przez bezosobowe siły, ogólne fragmenty materii i konkurujące ze sobą osobne ja. Oto kilka sposobów, za pomocą których to wszystko prowadzi do ekobójstwa:
Poprzez obecny system przepływu pieniędzy i własności, który, jak przedstawiłem w Sacred Economics (Świętej ekonomii), potwierdza i usprawiedliwia ideologię konkurujących ze sobą odrębnych jaźni. Zwykle dyskusja na temat wpływu pieniędzy na środowisko prowadzi tylko do obwiniania chciwości korporacji, korupcji rządu i nieodpowiedzialnych nawyków zakupowych. Poza lewicową inteligencją (a nawet tam nie za często) zbyt rzadko widzimy stanowcze wyjaśnienie tego, jak głęboka struktura kapitalizmu, jaką znamy, sprawia, że dalsze ekobójstwo jest nieuniknione. To jest tak ważna sprawa, że poświęcę jej cały rozdział, bo bez tego zrozumienia będziemy bezowocnie realizować strategie zrównoważonego rozwoju, ślepi na wewnętrzną sprzeczność.
Poprzez ideologie redukcjonizmu i linearności, które powodują, że nigdy nie doceniamy konsekwencji naszych działań. Koncepcja natury jako fantastycznie skomplikowanej maszyny przesłania jej całość i wzajemne powiązania jej części. Wiemy, że uszkodzenie jednego organu lub tkanki u człowieka odbija się echem w całym ciele, ale dopiero niedawno dominująca cywilizacja zaczęła dostrzegać, że dotyczy to również ciała ekologicznego. Szkody w jednym miejscu, wyginięcie jednego gatunku, osuszenie jednego bagna namorzynowego, są niemożliwe do opanowania, ale wywołują odległe skutki, które wymagają jeszcze większej interwencji. Na przykład mechanistyczny sposób myślenia mówi, że jeśli problemem jest uszkodzenie upraw przez owady, rozwiązaniem są środki owadobójcze. A jeśli insektycyd zabija również inne gatunki, które utrzymywały grzyby pod kontrolą, wówczas rozwiązaniem jest fungicyd. A jeśli fungicyd uszkadza sieci grzybni, które utrzymują integralność gleby i retencję wody, rozwiązaniem jest nawadnianie. A kiedy irygacja i chemikalia wyczerpują lub zatruwają warstwę wodonośną, rozwiązaniem jest doprowadzenie wody z innego miejsca. To trwa i trwa – seria technicznych poprawek, które odkładają konsekwencje szkód na czas nieokreślony w przyszłość i oddalają skutki od przyczyn.
Innymi słowy, zdecydowaliśmy się na ciągłą degradację biosfery, ponieważ nie wiemy, co wybieramy. Nie wiedząc, że Ziemia jest połączonym żywym ciałem, myślimy, że możemy odizolować poszczególne części i powstrzymać szkody. Jesteśmy zdziwieni, gdy problem wybucha gdzieś indziej w zmienionej formie, a jego przyczyna może być trudna do określenia. Uwięzieni w myśleniu linearnym ponownie szukamy najbliższej, bezpośredniej przyczyny. Pszczoły giną w wyniku zespołu masowego ginięcia pszczoły miodnej (Colony Collapse Disorder). Czemu? Próbujemy znaleźć przyczynę, patogen, wroga – coś, z czym warto walczyć. Myślenie liniowe to myślenie wojenne. Przydatne wówczas, gdy jego zastosowanie przy jednoczesnym ignorowaniu nieliniowych sprzężeń zwrotnych prowadzi do niekończącej się wojny z wrogami stworzonymi przez poprzednią wojnę. (Oczywiście ten wzór obowiązuje w polityce, a także w naszym stosunku do świata przyrody.)
Obecnie znajdujemy się w ideologicznej strefie przejściowej między liniowym myśleniem zorientowanym na kontrolę a nieliniowym myśleniem teoretycznym. Na przykład w genetyce stary dogmat „jeden gen, jedna cecha” całkowicie się rozpadł, gdy stało się jasne, że żaden gen nie działa w izolacji. Marzenie o inżynierii genetycznej – abyśmy mogli precyzyjnie zaprojektować organizmy tak, żeby miały pożądane cechy bez wywoływania jakichkolwiek nieoczekiwanych negatywnych konsekwencji – okazało się fantazją, ponieważ odkrywamy, że organizm może całkowicie przekonfigurować się wokół zmiany jednego tylko genu. Część jest nierozerwalnie związana z całością.
Być może żadna dziedzina nie była tak kluczowa dla tej zmiany paradygmatu, jak ekologia i teoria Gai. Ekosystemy są pełne nieliniowości – symbioza, pozytywne i negatywne sprzężenia zwrotne, pętle autokatalityczne, kaskady troficzne itp. – a homeostatyczne mechanizmy sprzężenia zwrotnego to sposób, w jaki planeta utrzymuje środowisko przyjazne dla życia. [7] Klimatologia dostrzega tę nieliniowość, ale nie zdołała jeszcze w pełni uchwycić jej konsekwencji, zwłaszcza w obliczu konieczności przełożenia swoich ustaleń na język polityki. W ten sposób kładzie nacisk na zmienne globalne (głównie gazy cieplarniane), które w zasadzie możemy kontrolować za pomocą strategii odgórnych, pomniejszając jednocześnie znaczenie lokalnego ekobójstwa.
Poprzez przytępienie naszej empatii i otępienie naszych uczuć. Po pierwsze, światopogląd, który uważa inne istoty za mniej czujące, zachęca nas do myślenia o nich jak o zwykłych zwierzętach, zwykłej roślinności lub zwykłym brudzie, nie zasługującym na empatię. Jest to sprzeczne z naszą rodzimą inteligencją serca i panteistyczną intuicją, która rozumie, że żyjemy w świecie pełnym zdolności do odczuwania wrażeń. Dlatego serce musi pokonać umysł, aby przekształcić empatię w świadome działanie. Co więcej, powtarzające się zaprzeczanie naszego odczuwanego pokrewieństwa ze światem jest rodzajem traumy, która tłumi empatię. Powtarzamy traumę za każdym razem, gdy potępiamy inną osobę lub siebie jako niestabilną, irracjonalną czy bzdurną za wyrażanie empatycznych, a nie utylitarnych motywów działań środowiskowych.
Po drugie, trauma osłabia empatię i zdolność odczuwania. W skrajnym przypadku ciężka trauma z dzieciństwa prowadzi do dysocjacji. Pełne odczuwanie tak bardzo boli, że nieświadomy umysł w swojej mądrości wywołuje odrętwienie, “otorbiając” ból, dopóki dziecko nie dorośnie i nie stanie się wystarczająco silne, aby go przeprocesować. Dopóki nie nastąpi uzdrowienie, osoba będzie miała zmniejszoną zdolność odczuwania. Może wydawać się całkowicie zdrowa, ale dzieje się tak tylko dlatego, że wycofanie się z uczuć stało się znormalizowane we współczesnym społeczeństwie. Dzieje się tak po części z powodu podniesienia statusu rozumu i beznamiętnej obiektywności w naszej kulturze, a po części dlatego, że sama trauma została znormalizowana. Mam tu na myśli mniej oczywiste formy traumy, które zaciemniają przerażające rozpowszechnienie ekstremalnego fizycznego, seksualnego i emocjonalnego znęcania się nad dziećmi, wojny i ucisku politycznego, przemocy domowej i ubóstwa ekonomicznego. Prawie tego nie zauważamy, więc stało się to tak normalne – tak normalne, jak zmniejszona zdolność odczuwania, która z tego wynika.
Pewna ilość traumy jest nieunikniona w życiu, a wręcz niezbędna do rozwoju. Wiele tradycyjnych kultur rozpoznało to zjawisko, włączając traumatyczne doświadczenia w procesy inicjacyjne – doświadczenia kontenerowane w postaci rytuałów, a następnie integrowane. W naszym społeczeństwie często jest inaczej. Trauma jest albo trzymana w haniebnej tajemnicy, albo ukryta za stereotypami klasowymi, rasowymi i płciowymi, albo całkowicie niewidoczna dzięki normalizacji.
To, co społeczeństwo uważa za normalne, jest w rzeczywistości traumatyczne. Być skrzyczanym przez rodziców, zawstydzanym za swoją seksualność, ocenianym jako “obcy” już od pierwszego dnia w szkole; być narażonym na intensywne obrazy przemocy na ekranie, pozbawionym częstego dotyku, zamkniętym w domu i na strzeżonych osiedlach; mieć doświadczenia wielokrotnego zrywania więzi w wyniku częstych przeprowadzek czy załamania rzeczywistości, gdy rodzice się rozwodzą – jeśli nie wszystkie z nich kwalifikują się jako „trauma” w tym samym sensie, co zwykłe fizyczne znęcanie się, to jednak przyczyniają się do osłabienia zdolności czucia.
W samolocie obejrzałem ostatnio kilka minut filmu akcji, który został zmontowany tak, aby mógł zostać uznany za film familijny. Słowa takie jak „gówno” zostały zamienione na „bzdury”, a „kurwa” na „szlag”. Usunięto również nagie kobiece piersi. Zachowała się jednak w swojej makabrycznej całości scena, w której mężczyzna był wpychany głową do przodu do gigantycznej maszyny do mielenia mięsa. Takie obrazy są zarówno symptomami, jak i agentami normalizacji traumy. Dopóki społeczeństwo zgadza się, że są one mniej niepokojące niż kobieca pierś, czy możemy kiedykolwiek mieć nadzieję na odwrócenie przebiegu ekobójstwa?
Wreszcie istnieje trauma, która towarzyszy uciskowi gospodarczemu, społecznemu i politycznemu. Podlegająca przemocy lub pozbawiona środków do życia osoba skupia swoją uwagę na przetrwaniu. Nie jest tak, że uciskani nie mają „luksusu empatii” – nigdy nie uważałem biednych za mniej empatycznych niż klasy uprzywilejowane. Jeśli już, to jest odwrotnie. Jednak wymogi codziennego przetrwania mogą ograniczyć wyrażanie tej empatii do wąskiej sfery. Pomyśl o zdesperowanych, przesiedlonych chłopach w Brazylii, pracujących na drogach, kopalniach lub ranczach w Amazonii. Jeśli są sparaliżowani cierpieniem lasu, to dlatego, że muszą się “znieczulić”, aby zrobić wszystko, co konieczne, żeby przeżyć.
Ogólnie rzecz biorąc, lęk o przetrwanie jest sprzeczny z empatią i z jego powodu cierpią nie tylko uciskani. Prześladowcy też. Dzieje się tak, ponieważ wszyscy żyjemy w społeczeństwie sztucznie stworzonego niedoboru, który dopinguje każdego z jego członków, aby wyprzedził resztę. Nasz system gospodarczy ma wbudowaną konkurencję. Aby podjąć najbardziej racjonalną decyzję ekonomiczną, często musimy utwardzić nasze serca. Ostatecznie zatwardziałość serca staje się nawykiem, odruchem i sposobem bycia.
Pozwólcie, że zrekonstruuję logikę ostatnich kilku stron: aby odwrócić bieg ekocydu, być może będziemy musieli świadomie wybrać ścieżkę uzdrawiania. Nie możemy liczyć, że upadek cywilizacji nas zmusi. Aby go wybrać, musimy zmienić warunki, w których dokonujemy wyboru. Aby zmienić te warunki, musimy wdrożyć inny system ekonomiczny i zrozumienie natury, a co ważniejsze, musimy odzyskać naszą empatyczną zdolność odczuwania. Dlatego problem degradacji środowiska i zmian klimatycznych nie może być oddzielony od potrzeby uzdrowienia społecznego, gospodarczego i osobistego.
Odzyskanie naszej zdolności odczuwania będzie bolało, ponieważ tak wiele bólu czeka, aż go poczujemy. Został odseparowany, stłumiony w nas i trzymany poza zasięgiem wzroku na całym świecie. Na zewnątrz ściany z cementu i drutu kolczastego, mury dezinformacji, mury więzień, mury osiedli zamkniętych, mury historycznej ślepoty i mury współdziałającej ciszy sprawiają, że dominująca kultura nie jest świadoma cierpienia narodów zniszczonych (ludzi i nie tylko). Wewnątrz znajdują się fałszywe nadzieje, złudzenia, nałogi i farmaceutyczne środki kontroli umysłu.
Ostatecznie nie wierzę w to, że możemy nieskończenie odsuwać w czasie naprawienie szkód, które wyrządziliśmy, tak samo jak alkoholik może na zawsze odłożyć ból, wypijając kolejny drink. Każda odpowiedź technologiczna na warunki narastającej niegościnności życia wiąże się z coraz większą komplikacją: bardziej skomplikowane systemy społeczne, bardziej skomplikowane technologie. W końcu inwestycje w komplikacje osiągają punkt malejących zysków. Medycyna, edukacja, rząd i wojsko jęczą pod ciężarem rozdętych struktur administracyjnych, które sprawiają, że są one ledwo zdolne do wykonywania podstawowych funkcji, do których zostały stworzone. W końcu takie systemy załamują się pod własnym ciężarem.
Ale znowu, teoretyczna możliwość przetrwania na zrujnowanej planecie jest kwestią sporną, skoro zamiast tego moglibyśmy żyć na pięknej, uzdrowionej Ziemi. Co więcej, znaczna część debaty na temat zmian klimatycznych jest również zbyteczna dla kogoś, kto jest otwarty na odczuwanie bólu innych istot cierpiących w wyniku zdegradowanego środowiska. Niezależnie od tego, czy zagraża przetrwaniu naszemu lub naszych wnuków, cywilizacja przemysłowa w swojej obecnej formie wszędzie wyrządza ogromne szkody wszędzie. Gdyby to była jedyna forma, jaką cywilizacja mogłaby przyjąć, byłaby to akceptowalna ofiara.
Myślę, że możliwy jest inny rodzaj cywilizacji. Alternatywne i holistyczne, autochtoniczne i tradycyjne, innowacyjne i pomysłowe oraz regenerujące i uzdrawiające praktyki pokazują swoje kontury. Widzieli to nie tylko wizjonerzy. Ty, drogi czytelniku, z pewnością też to widziałeś, pojawiające się i znikające z pola widzenia, kiedy próbujesz utrzymać głowę ponad wzburzonymi wodami nawyku i wątpliwości. Jesteśmy tutaj, aby przypominać sobie nawzajem, że wybór istnieje.
Przypisy:
[7] W tym momencie ktoś pospieszy, aby uwolnić mnie od ciężaru poglądu, że biosfera utrzymuje homeostazę; ona przecież ciągle się zmienia, zapraszając nowe modne określenia, takie jak „homeodynamika”. Cóż, ciało również nie zawsze jest idealnie stałe, ale zarówno ciało, jak i planeta wykazują niezwykłą stałość w czasie w kluczowych aspektach. Na przykład zasolenie oceanu pozostaje prawie takie samo od setek milionów lat, pomimo ciągłego napływu soli. Globalna temperatura utrzymywała się na stałym poziomie w zakresie kilku procent, pomimo dużego wzrostu natężenia promieniowania słonecznego. Poziom tlenu w atmosferze również utrzymywał się na poziomie, który pozwala na życie zwierząt. I tak dalej.