Klimat – nowa opowieść
Chapters
Rozdział 5: Węgiel z perspektywy ekosystemowej
Obsesja na punkcie emisji
Poruszyłem tematykę emisji dwutlenku węgla, aby wskazać, że lokalne, intymne i partycypacyjne dbanie o przyrodę jest “skuteczne” nawet w ramach logiki gazów cieplarnianych. Czyniąc to, pogrążyłem się jednak w niebezpiecznym redukcjonizmie, sumując oszałamiający wachlarz złożonych interakcji ekologicznych w ramach jednej metryki: jednostek węgla. Robiąc to, niejako twierdzę że: „Najważniejsza w tych ekosystemach jest ilość węgla, który one sekwestrują” i wskazuję węgiel jako ważny wyznacznik dobrobytu ekologicznego. W ten sposób uczestniczę we wszechobecnym zrównaniu „zielonego” lub „zrównoważonego” z niską emisją dwutlenku węgla.
Kluczowa rola żywych systemów w utrzymywaniu stabilności klimatu przynosi nam dobre i złe wieści. Dobrą wiadomością jest to, że nasz świat może przetrwać, że może potencjalnie dostosować się do wyższych poziomów gazów cieplarnianych. Zła wiadomość jest taka, że ekosystemy, które mogą to sprawić, gwałtownie zanikają na całym świecie. Oznacza to, że biorąc pod uwagę pozytywne sprzężenia zwrotne, które już teraz uwalniają duże ilości węgla i metanu ze źródeł innych niż ludzkie, niestabilność klimatu będzie się nadal powiększać Stanie się tak nawet w sytuacji, gdy ograniczymy zużycie paliw kopalnych do zera, chyba że równcześnie wyleczymy i ochronimy: lasy, namorzyny, trawę morską itd.
Jednym z argumentów sceptyków względem zmian klimatycznych jest to, że poziomy CO2 i temperatury były znacznie wyższe w poprzednich epokach niż obecnie, a planeta dobrze sobie radziła. Standardowa odpowiedź brzmi, że nigdy wcześniej poziomy CO2 nie rosły tak gwałtownie. Bez względu prawdziwość tego stwierdzenia, uważam że pomija ono ważniejszą kwestię: skąd wzięła się historyczna odporność biosfery? Otóż ze zdrowych ekosystemów. Ponieważ życie stwarza warunki do życia, a epoka współczesna jest erą bezprecedensowego wymierania.
Sceptycy klimatyczni wskazują ważną, choć częściową prawdę, kiedy mówią, że wzrost CO2 w atmosferze spowoduje większy wzrost roślin i wyższy pobór CO2. Wychwyt węgla był rzeczywiście szybszy niż oczekiwano, zwiększając się w ciągu dziesięciu lat z 40 do 50% emisji paliw kopalnych. [18] Wszystko byłoby dobrze – gdyby nie fakt, że od jednej czwartej do jednej trzeciej powierzchni ziemi zostało poważnie zdewastowane, a reszta jest zagrożona przez działalność człowieka. Pustynie, uprawy jednokwiatowe i chodniki nie pochłaniają dużo węgla.
Zakłócenia ekosystemów zmieniły wiele obszarów pochłaniających węgiel w źródła jego emisji. Sceptycy mogą mieć rację, że poziomy CO2 były kilkakrotnie wyższe miliony lat temu i że klimat Ziemi ulega naturalnym fluktuacjom. Niestety degradacja siedlisk, zanieczyszczenie, rozwój, wydobycie, osuszanie terenów podmokłych, przełowienie, eksterminacja drapieżników, itd. stworzyły warunki, w których rośliny i reszta życia nie są już w stanie w pełni wykorzystać swojej zdolności do utrzymania dynamicznej odporności planety. Gaja ma zdolność do samoregulacji – zdolność, którą niszczymy.
Biorąc pod uwagę rosnącą świadomość kluczowej roli lasów i innych ekosystemów w regulowaniu klimatu, a także potencjału rolnictwa regeneracyjnego (który omówię później) w celu bardzo szybkiego sekwestrowania dużych ilości węgla (i, co moim zdaniem ważniejsze, przywrócenia obiegu wody), dlaczego debata polityczna tak bardzo koncentruje się na emisjach?
Oto kilka powodów:
Po pierwsze: o wiele łatwiej jest zmierzyć lub oszacować emisje ze spalania paliw kopalnych niż emisje spowodowane zmianami użytkowania gruntów. Chociaż pomiary biomasy uległy poprawie dzięki nowej technologii i nowym sposobom gromadzenia wyników badań, wciąż znacznie się różnią w zależności od miejsca i badania. W naszej obecnej kulturze politycznej decydenci, negocjatorzy traktatów i organy regulacyjne potrzebują wskaźników ilościowych do zdefiniowania celów, porozumień i zasad opartych na „budżecie węglowym”. W związku z tym emisje znacznie łatwiej mieszczą się w kulturze politycznej.
Sekwestrowanie węgla jest jeszcze trudniejsze do zmierzenia niż biomasa. Zapytałem badacza Oswalda Schmitza z Yale University, dlaczego tak mało jest twardych danych na temat sekwestracji węgla. Jego wyjaśnienie było proste: o wiele łatwiej jest zmierzyć i obliczyć wiązanie węgla na powierzchni ziemi niż w glebie. Ilustruje to ogólną zasadę: kiedy opieramy się na systemach pomiarowych w podejmowaniu decyzji politycznych, stają się one tendencyjne w stosunku do tego, co mierzymy; tego, co jesteśmy w stanie zmierzyć oraz tego, którymi czynnikami dobrze się zarządza (w tworzeniu modeli). Co więcej: to, co jest ignorowane, często dotyczy kulturowych ślepych uliczek i dominujących praktyk społecznych, materialnych i ekonomicznych.
Ogólnie rzecz biorąc, bardzo trudno jest zmierzyć całkowitą objętość węgla w glebie, nie mówiąc już o stopniu jego sekwestracji. Większość testów obejmuje tylko pierwsze 30 centymetrów lub 1 metr, ale głęboko zakorzenione trawy i inna roślinność mogą magazynować węgiel znacznie głębiej. [19] Następnie pojawia się kwestia składu molekularnego materii organicznej gleby, która określa, jak długo pozostaje ona przechowywana w ziemi przed ponownym wprowadzeniem do cyklu węglowego. Ten okres zależy również od warunków lokalnych, mikroklimatu, składu fauny i flory, warunków glebowych itd.
Biologiczne fluktuacje dwutlenku węgla (i innych gazów cieplarnianych) nie są łatwe do użycia w modelowaniu klimatu w porównaniu z emisjami. Im bardziej rozumie się klimat jako znacząco i wzajemnie oddziałujący z życiem, tym trudniej jest go modelować. Dynamika płynów, przepływ ciepła, powietrza i prądów, są stosunkowo łatwe do symulacji na komputerze. Nie dotyczy to procesów życiowych: sposobu, w jaki dziewicze lasy utrzymują mikroklimaty lepiej niż lasy gospodarcze, roli pewnych bakterii w formowaniu chmur deszczowych, wpływu dżdżownic na populacje metanotrofów glebowych, wpływu wielorybów na mieszanie składników pokarmowych w oceanach, a tym samym biomasę planktonu. Takie rzeczy trudno wymodelować, a nawet zrozumieć bez dziesięcioleci ścisłych badań. Ograniczamy się do użytkowania tylko najbardziej ułatwiających nam zarządzanie i powszechnie znanych narzędzi.
Nacisk na emisje jest wygodny z punktu widzenia dominującego geo-mechanicznego postrzegania planety, w którym Ziemia bardziej jest skomplikowaną maszyną niż żywym organizmem.
Nowoczesne metody redukcjonistyczne są dobrze przystosowane do radzenia sobie ze skomplikowanymi (w przeciwieństwie do złożonych) systemami. W skomplikowanym systemie, takim jak samochód lub komputer, chociaż może istnieć wiele zmiennych, zmienne są dosyć niezależne. Jeśli system nie działa, możesz go rozwiązać, izolując i testując zmienne jedną po drugiej. Możesz również generować przewidywalne efekty w skali makro poprzez kontrolowanie jednej lub ograniczonej ilości zmiennych. Skomplikowane systemy są zatem podatne na fragmentaryczne podejście do rozwiązywania problemów. Całość jest równa sumie części, a związki przyczynowe są zasadniczo liniowe. Aby zrozumieć i zarządzać dużym, skomplikowanym systemem, dzielisz go na wiele części i wyznaczasz zespół do pracy nad każdym z nich. Cała struktura środowiska akademickiego odzwierciedla to podejście, z podziałem na stosunkowo autonomiczne dyscypliny i subdyscypliny.
Podejście oparte na kontroli odgórnej, które działa w przypadku skomplikowanych systemów, nie udaje się w zarządzaniu złożonymi systemami. W złożonym systemie zmienne są zależne, związki przyczynowe są nieliniowe, a niewielka zmiana jednego elementu systemu może radykalnie zmienić całość. Żadnej części nie można zrozumieć w oderwaniu lecz tylko w odniesieniu do rozszerzonej sieci relacji z innymi częściami. W złożonych systemach całość jest większa niż suma części; dlatego też każda redukcjonistyczna analiza systemu nie zrozumie go, a próby wyizolowania i modyfikacji zmiennych spowodują niezamierzone i nieprzewidywalne konsekwencje.
Ciała, ekosystemy, genomy, społeczeństwa i planeta są złożonymi systemami. Kuszące jest postrzeganie ich inaczej – jako wyjątkowo skomplikowanych maszyn – ponieważ wtedy możemy zastosować nasze znane metody odgórnego rozwiązywania problemów i czuć, że mamy kontrolę nad sytuacją. Uosobieniem tej iluzji jest myślenie wojenne, jak opisano wcześniej w tej książce, które obejmuje każdą technologię kontroli, od murów granicznych przez antybiotyki po betonowe drogi wodne. Każda z nich generuje okropne niezamierzone konsekwencje, zwykle obejmujące odwrotność tego, co człowiek chce kontrolować (imigracja, choroby, powodzie).
Każda narracja, w tym standardowa narracja o zmianach klimatu, jest soczewką oświetlającą niektóre rzeczy, a przesłaniającą inne. Niestety, przesłania także te rzeczy, na które musimy najbardziej zwrócić uwagę, jeśli planeta Ziemia ma się uzdrowić. W postrzeganiu geo-mechanicznym takie zjawiska, jak: erozja gleby, pestycydy, zubożenie warstwy wodonośnej, utrata różnorodności biologicznej, ochrona wielorybów lub słoni, odpady toksyczne i radioaktywne itp. były kiedyś postrzegane (a w wielu przypadkach nadal są postrzegane) jako względnie nieistotne dla zmiany klimatu. Takie niedopatrzenia są zrozumiałe, jeśli postrzegamy Ziemię jako fantastycznie skomplikowaną maszynę. Jeśli zaś widzimy Ziemię jako żywą, wówczas wiemy, że zniszczenie jej żywej tkanki spowoduje, że nie będzie ona w stanie poradzić sobie z wahaniami składników atmosferycznych.
Nie chodzi o to, że emisje nie mają znaczenia. Jest to wezwanie do zmiany priorytetów. Na poziomie polityki musimy przejść w kierunku ochrony i leczenia ekosystemów na każdym poziomie, zwłaszcza lokalnym. Na poziomie kulturowym musimy ponownie zintegrować życie ludzkie z resztą życia i wprowadzić zasady ekologii w uzdrawianiu społecznym. Na poziomie strategii i myśli musimy przenieść narrację w stronę życia, miłości, miejsca i uczestnictwa. Nawet jeśli zrezygnujemy z narracji dotyczącej emisji, jeśli to zrobimy, emisje na pewno również zmaleją.
Przypisy:
[18] Carrington (2016).
[19] Biodiversity for a Livable Climate (Bioróżnorodność dla klimatu podtrzymującego życie) (2017).