Klimat – nowa opowieść
Chapters
Rozdział 11 – Sercowa sprawa
Gdybyśmy tylko wiedzieli, że ona naprawdę czuje
Nie tylko katastrofiści z Zachodu ostrzegają przed nadchodzącym wielkim wymieraniem. Wielu rdzennych mieszkańców również widzi wielkie niebezpieczeństwo, które już nadeszło. Ich ostrzeżenie nie dotyczy wzrostu poziomu gazów cieplarnianych; odwołuje się do innej macierzy przyczynowości obejmującej zbezczeszczenie samego życia. Ten głębszy układ przyczynowy sugeruje również głębszy zestaw reakcji, z których wszystkie sprowadzają się do ponownego uświęcenia życia i materii. Daje to nową nadzieję na wyjście z daremnej, niekończącej się „walki” ze zmianami klimatu.
Po przeczytaniu rozdziałów 4 i 5 tej książki nie będzie dla ciebie zaskoczeniem, że wiele z wyżej wspomnianych ostrzeżeń dotyczy konsekwencji zniszczenia ekosystemów. Oto słowa Daviego Kopenawy – dostojnego szamana Yanomami – z książki “Spadające niebo” (The Falling Sky):
„Las żyje. Może umrzeć tylko wtedy, gdy biali ludzie będą go niszczyć. Jeśli im się uda, rzeki znikną pod ziemią, gleba się rozpadnie, drzewa uschną, a kamienie będą pękać w upale. Wyschnięta ziemia stanie się pusta i cicha. Duchy Xapiri schodzące z gór, aby bawić się swoimi odbiciami w lesie, uciekną daleko. Ich ojcowie-szamani nie będą już mogli ich wzywać i zapraszać do tańca, aby nas chronić. Będą bezsilni wobec oparów epidemii, które nas pożerają. Nie będą już w stanie powstrzymać złych istot zmieniających las w chaos. Umrzemy jeden po drugim, zarówno biali, jak i my. Wszyscy szamani w końcu zginą. Następnie niebo spadnie na ziemię – kiedy nie będzie nikogo, aby je utrzymać”. [3]
Kopenawa wyraża przekonanie rozpowszechnione wśród rdzennej ludności: że działalność człowieka, w tym działalność rytualna, jest częścią kleju, który trzyma ten świat. Kiedy zapominamy o naszej właściwej funkcji i przestajemy służyć życiu, świat się rozpada.
Podobny sens znajdziemy w wierzeniach plemion z Sierra Nevada de Santa Marta w Kolumbii (z których najbardziej znane to Kogi). [4] Wierzą, że czarna linia, sieć ukrytych połączeń spaja wszystkie święte miejsca na Ziemi. Jeśli ta linia zostanie przerwana, nastąpią nieszczęścia i ten piękny świat zginie. Zniszczenie tego lasu, osuszenie tamtego bagna mogą mieć tragiczne konsekwencje na całym świecie. Szamani nie mogą dłużej wykonywać swojej pracy polegającej na utrzymywaniu równowagi natury w obliczu naszych grabieży.
Jak interpretować te ostrzeżenia?
Zachodni umysł ma kilka interpretacji, wszystkie niezadowalające. Większość z nas nie jest aż tak brutalna, aby uznać te ostrzeżenia za magiczno-religijne tyrady uśpionych prymitywów, których musimy obudzić z ich głupich przesądów. Mamy bardziej wyrafinowane sposoby bycia głuchymi na ich przesłanie.
Pierwszy możemy nazwać „imperializmem ontologicznym”. Możemy powiedzieć: „Tak, rdzenni mieszkańcy mają coś na rzeczy. Czarna linia jest metaforą ekologicznych powiązań. „Duchy Xapiri” to synonim cyklu hydrologicznego. Tubylcy są zapalonymi obserwatorami przyrody i wypowiadają naukowe prawdy w swoim własnym języku kulturowym”. Brzmi dość uczciwie, prawda? Bijemy im brawo za sprytne obserwowanie przyrody. Jednak pogląd ten przyjmuje za pewnik, że podstawową rzeczywistością jest materializm naukowy, tym samym nie dopuszczając kategorii pojęciowych i przyczynowego sposobu rozumowania rdzennej ludności. Mówi, że zasadniczo rozumiemy naturę rzeczywistości lepiej niż oni.
Gdyby ich przesłanie brzmiało jedynie: „Musimy lepiej dbać o naturę”, to powyższe zrozumienie byłoby wystarczające. Ale ludzie tacy jak Davi Kopenawa i plemiona Sierra Nevada zapraszają nas do znacznie głębszej zmiany. Czy rozumiemy naturę rzeczywistości lepiej niż oni? Kiedyś wydawało się, że tak, ale dzisiaj owoce naszego rzekomego zrozumienia – kryzys społeczny i ekologiczny – dyskredytują naszą pewność.
Drugą i pokrewną formą głuchoty jest to, co Edward Said nazwał „orientalizmem” – zniekształcenie (romantyzowanie, demonizowanie, przesadne podkreślanie, redukowanie) innej kultury, aby dostosować ją do wygodnej i samoobsługowej narracji. W związku z tym moglibyśmy zmienić ludzi Kogi w rodzaj kulturowego lub duchowego fetyszu, podporządkowując ich naszej własnej mitologii kulturowej, być może poprzez przekształcenie ich w przedmiot studiów akademickich i upychanie ich przekonań oraz sposobu życia w różne kategorie etnograficzne. W ten sposób sprawiamy, że są oswojeni – bezpieczni dla nas. To kolejna odmiana imperializmu.
Możemy zrobić to samo, umieszczając ich przesłanie w wygodnym pojemniku zwanym „rdzenną mądrością”, podnosząc status rdzennych do nadludzkich – a tym samym odczłowieczając ich. Oddawanie czci wizerunkowi – odwrotnemu obrazowi własnego cienia, który projektujemy na inną kulturę – nie jest prawdziwym szacunkiem. Prawdziwy szacunek to zrozumienie kogoś na jego własnych warunkach.
Plemiona Sierra Nevada są dziś znane dzięki dwóm filmom From the Heart of the World i Aluna. [5] Zawsze czułem dyskomfort, oglądając dokumenty o innych kulturach, ponieważ z konieczności obiektywizują one swoje podmioty, zamieniając je w materiał (wideo) „dokumentu”. Dokumentując je, włączamy je w nasz świat, w bezpieczną edukację, rozrywkę lub inspirującą oprawę, a także w Debordiańskie* społeczeństwo spektaklu. Na szczęście te dwa filmy nie są dokumentalne. Kto je stworzył? Można powiedzieć, że Alan Ereira, były producent BBC, który przyszedł ze swoimi kamerami i ekipą. Ale zarówno Ereira, jak i Kogi mówią coś innego. Według nich starsi plemienia zauważyli przyspieszoną degradację planety i skontaktowali się ze światem zewnętrznym, aby przekazać wiadomość, że musimy powstrzymać zniszczenie. Zrobili to po raz pierwszy na początku lat dziewięćdziesiątych w filmie From the Heart of the World, po czym ponownie wycofali się z kontaktu.
Oczywiście nie wzięliśmy pod uwagę ich przesłania. „Widocznie nie powiedzieliśmy tego wystarczająco jasno”, wywnioskowali i jeszcze raz skontaktowali się z Ereirą, aby zrealizować sequel. Cyniczny obserwator wyposażony w narzędzia postkolonialnej analizy może pomyśleć, że twierdzenie: „Kogi poprosili o ten film, aby przekazać swoją wiadomość”, jest zwykłą metaforą lub obroną przed zarzutami egzotyki, orientalizmu czy kulturowego zawłaszczenia. Jednak ta analiza sama w sobie jest rodzajem kolonializmu, który traktuje Kogi protekcjonalnie jako bezradne pionki reżysera i odrzuca ich wyraźne twierdzenie, że przywołali go z powrotem, aby przekazać ważne przesłanie „młodszemu bratu” (nam).
Czy odważymy się uznać starszych w Sierra Nevada za tych, za kogo się podają? Czy odważymy się uznać ich za pełnoprawnych autorów nie tylko tego filmu, ale i wiadomości przesłanej do nas z ich inicjatywy? Zrobienie tego odwraca stosunki władzy ukryte nawet w najbardziej wrażliwej etnografii postkolonialnej, w której rozróżnienie między podmiotem etnograficznym a etnografem jest zwykle zachowane w jakiejś formie (i zinstytucjonalizowane, gdy przy wszystkich zastrzeżeniach pojawia się w publikacjach akademickich). Antropolodzy zwykle nie uznają przedstawicieli etnograficznej populacji jako twórców wiadomości dla środowiska akademickiego.
W tych filmach kolonialne spojrzenie jest zwrócone w naszą stronę: surowo, błagalnie i z wielką miłością. Starsi mówią nam: „Okaleczacie świat, ponieważ nie pamiętacie Wielkiej Matki. Jeśli nie przestaniecie, świat umrze”. Prosimy, uwierzcie nam, mówią. Musicie przestać. „Czy uważacie, że mówimy te słowa, żeby gadać? Mówimy prawdę”.
Dlaczego młodszy brat nie wysłuchał? Minęło prawie trzydzieści lat, odkąd starsi Kogi po raz pierwszy przekazali swoje przesłanie współczesnemu światu. Być może nie słuchaliśmy, ponieważ nie osiągnęliśmy jeszcze pokory. Wciąż staramy się jakoś zaszufladkować i zredukować Kogi z ich przesłaniem, aby wygodnie tkwić w naszej obecnej Opowieści o Świecie.
W tej książce zasugerowałem, że nasza redukcjonistyczna Opowieść o Świecie leży u podstaw dosłownej redukcji świata: wymierania, jałowienia gleby, upadku ekosystemów, itp. Kogi oferują podobną diagnozę. Mówią, że myśl jest rusztowaniem materii; że bez namysłu nic nie może istnieć. (To nie jest pogląd antropocentryczny, ponieważ nie uważają, że myśl jest jedynie wytworem ludzkiego umysłu. Myśl jest przed ludźmi; nasze umysły są tylko jednymi z jej odbiorców.) Oficjalna strona internetowa Aluna opisuje w ten sposób pogląd Kogi: „Nie tylko ograbiamy świat, ale go ogłuszamy, niszcząc zarówno fizyczną strukturę, jak i myśl leżącą u podstaw istnienia”.
Na szczęście niezbędna pokora, aby naprawdę usłyszeć starszych w Sierra Nevada, nadchodzi szybko, zrodzona z – czegóż by innego? – upokorzenia. Gdy nasza mitologia kulturowa rozpada się, napotykamy powtarzające się upokorzenia w związku z niepowodzeniem naszych cenionych systemów technologii, polityki, prawa, medycyny, edukacji i innych. Tylko przy coraz bardziej usilnej i umyślnej ignorancji możemy zaprzeczyć, że wielki projekt cywilizacji osiągnął ślepy zaułek. Widzimy teraz, że to, co robimy naturze, robimy sobie; że grabienie jej powoduje naszą biedę. Utopijne miraże technologa i inżyniera społecznego oddalają się coraz bardziej.
Załamanie naszych porządków i narracji, naszej Opowieści o Świecie daje nam dar pokory. Jest to jedyna rzecz, która może nas otworzyć na przyjęcie nauki rdzennych ludów – na ich prawdziwe przyjęcie, a nie tylko umieszczenie w wygodnym pojemniku zwanym „tubylczą mądrością”, tak jakby były dziełem muzealnym lub nabytkiem duchowym.
Nie sugeruję, abyśmy przyjęli cały pakiet rdzennych kosmologii. Nie musimy naśladować ich szamańskich praktyk ani uczyć się słuchać szemrzącej wody. To, co mamy zrobić, to pojąć podstawowe przesłanie, które zaprasza do słuchania wody: zrozumienie, że natura jest żywa i inteligentna. Wtedy znajdziemy własne sposoby słuchania.
Zachodni cywilizowany umysł nie przyjmuje łatwo idei inteligencji przyrody chyba że poprzez antropomorfizację lub deifikację – są to kolejne próby jej podboju.
Nadanie podmiotowości i świadomości naturze ze wszystkim, co się w niej znajduje, nie oznacza nadania jej ludzkiej subiektywności i ludzkiej świadomości, jak to się dzieje w książeczkach dla dzieci. To oznacza zadawanie pytań: „Czego chce ziemia?” „Czego chce rzeka?” „Czego chce planeta?” – pytań, które wydają się szalone z perspektywy postrzegania natury jako rzeczy.
Materializm nie jest już jednak taki sam, jak kiedyś. Nauka ewoluuje, uznając, że natura składa się ze współzależnych systemów wewnątrz systemów, tak jak ludzkie ciało; że sieci mikoryzowe gleby są tak złożone jak tkanka mózgowa; że woda może przenosić informacje i strukturę; że ziemia, a nawet słońce utrzymują równowagę homeostatyczną, tak jak robi to ciało. Uczymy się, że porządek, złożoność i organizacja są podstawowymi właściwościami materii, zapośredniczonymi przez procesy fizyczne, które rozpoznajemy – a być może również przez inne, których nie znamy. Duch wykluczony wraca do materii, nie z zewnątrz, ale z jej wnętrza.
Tak więc pytanie „Czego pragnie natura?” nie zależy w swojej spójności od niczego nadprzyrodzonego, od zewnętrznej inteligencji. To pragnienie jest procesem organicznym, entelechią** zrodzoną w relacji, ruchem w kierunku rozwijającej się całości. W tym rozumieniu nie możemy już bezkarnie wycinać lasów i osuszać bagien, regulować rzek i fragmentować ekosystemów drogami, budować kopalni i wiercić studni gazowych. Kogi twierdzą, że takie postępowanie niszczy całe ciało natury, tak jakbyś człowiekowi odciął kończynę lub usunął organ. Dobrobyt wszystkich zależy od dobrobytu każdego. Nie możemy wycinać jednego lasu tutaj i sadzić drugiego tam, upewniając się na podstawie rachunku CO2 netto, że nie wyrządziliśmy żadnych szkód. Skąd wiemy, że nie usunęliśmy narządu? Skąd wiemy, że nie zniszczyliśmy tego, co Kogi nazywają esuaną – kluczowym węzłem na czarnej nitce podtrzymującej świat przyrody? Skąd wiemy, że nie zniszczyliśmy świętego drzewa nazywanego przez Kogi „ojcem gatunku”, od którego zależy cały gatunek?
Dopóki tego nie wiemy, najlepiej powstrzymać się od dalszego popełniania zbrodni na dowolną skalę. Każde nienaruszone ujście, rzeka, las i mokradła, które nam pozostały, musimy traktować jak święte, podczas kiedy będziemy przywracać przyrodzie inne ekosystemy. Davi Kopenawa i starsi Sierra Nevada zgadzają się: jesteśmy bliscy śmierci świata. To ostrzeżenie nie jest sprzeczne z możliwością, którą podniosłem w rozdziale 7, że ludzkość może przetrwać w zrujnowanym, betonowym, martwym świecie. Świat może umrzeć, a jednak my będziemy żyć.
Nauka zaczyna rozpoznawać to, co w wielu kulturach zawsze był znane. Niewidzialna sieć przyczynowości rzeczywiście łączy każde miejsce na Ziemi. Budowa drogi, która odcina naturalny przepływ wody w kluczowym miejscu, może zainicjować kaskadę zmian – więcej parowania, zasolenia, obumierania roślinności, powodzi, suszy – które mają dalekosiężne skutki. Musimy to zrozumieć jako przykład ogólnej zasady wzajemnych powiązań i żywotności. W przeciwnym razie pozostanie nam tylko logika instrumentalnego utylitaryzmu jako powodu do ochrony przyrody – ocalenie lasu deszczowego ze względu na jego wartość dla nas. Ale ten sposób myślenia jest częścią problemu. Potrzebujemy więcej miłości, a nie własnego interesu. Wiemy, że wykorzystywanie innych ludzi dla własnego zysku jest niewłaściwe, ponieważ każda osoba jest pełnym podmiotem z własnymi uczuciami, pragnieniami, bólem i radością. Gdybyśmy wiedzieli, że natura też jest pełnym podmiotem, przestalibyśmy ją niszczyć. Jak powiedział jeden ze starszych w filmie Aluna: „Gdybyś wiedział, że ona czuje, zatrzymałbyś się”.
Gdybyś wiedział, że ona czuje, przestałbyś. Czy to nie oczywiste, że dopóki nie wiemy, że ona czuje, nigdy nie przestaniemy? Czy to nie oczywiste, że potrzebujemy Opowieści o Świecie, która pomoże nam zrozumieć, że ona czuje?
Przypisy:
[3] Z przedmowy do Kopenawy i Alberta (2013).
[4] Pozostałe plemiona to Arhuaco (lub Ika), Wiwa i Kankuamo. Spośród nich Kankuamo są w dużej mierze zasymilowani. Arhuaco są aktywni politycznie, żeby chronić prawa rdzennych mieszkańców, podczas gdy Kogi wycofali się na górę, aby zminimalizować kontakt i chronić swoją kulturę. Wszyscy ucierpieli z rąk hodowców koki, paramilitarnych szwadronów, deweloperów i tak dalej. W tej części zwykle będę odnosił się do Kogi, chociaż wiele z tego, o czym piszę, dotyczy również innych plemion.
[5] Ta sekcja została zaadaptowana z recenzji filmu Aluna, którą napisałem dla magazynu Tikkun: „Aluna: wiadomość dla młodszego brata” (Eisenstein, 2015a).
* Przyp.red.: Guy Debord jest najlepiej znany ze swych teoretycznych prac: Społeczeństwo spektaklu i Rozważania o społeczeństwie spektaklu. Próbował w nich zdać relację z duchowego ogłupienia jakie przyniósł ze sobą modernizm, zarówno w prywatnej, jak i publicznej sferze życia codziennego, skutkiem działania ekonomicznych sił w Europie po drugiej wojnie światowej. Jak postulował Debord, alienacja może być zasadniczą przyczyną zaborczych sił ‘spektaklu’ – społecznej relacji pomiędzy ludźmi, której pośredniczą obrazy.
** Przyp.red.: Entelechia (gr. entelecheia od én télos échein – dosłownie ucelowienie) – termin Arystotelesa. Twierdził on, że każdy istniejący byt, dzięki swojej przybranej formie posiada własną entelechię, czyli ucelowioną duszę, nadającą rzeczy jedność. Entelechia w ciele nieorganicznym to określona proporcja jego elementów. Entelechia w organizmach żywych to ontologiczny początek ruchu wewnętrznego, traktowanego przez Arystotelesa za przejaw życia, mający trzy postaci: roślinną – odżywianie się i rozmnażanie; zwierzęcą – możliwość odbierania bodźców ze środowiska i poruszania się; ludzką – rozum.