Klimat – nowa opowieść
Chapters
Rozdział 5: Węgiel z perspektywy ekosystemowej
Kult ilości
Bilans węglowy przemawia do mojego wewnętrznego matematycznego maniaka. Chciałbym racjonalnie podejść do problemu zmian klimatu przy pomocy znanych mi narzędzi poznawczych. Podzielić Ziemię na poszczególne biomy i wykorzystać badania do oszacowania średniego poziomu sekwestracji węgla na hektar dla każdego z nich. Następnie mnożąc przez całkowitą liczbę hektarów, zsumowałbym wkład każdego biomu w celu ustalenia globalnego budżetu emisji dwutlenku węgla. Obliczałbym, ile różnych gazów cieplarnianych moglibyśmy nadal emitować bez przekraczania zdolności absorpcyjnej biosfery, a zatem jak szybko należy odejść od paliw kopalnych, ile drzew należy posadzić,a ile łąk wodorostów, itp. Każda strategia dawałaby wymierną liczbę. Dodając zdolność do sekwestracji tutaj, odejmując ją tam, kompensując kopalnię odkrywkową w jednym miejscu poprzez nasadzenie lasu w innym, moglibyśmy podejmować racjonalne, przyjazne dla klimatu decyzje.
Mam nadzieję, że obraz inteligentnego faceta, który waży przyszłość, przetasowując liczby na powierzchni globu, jak gdyby grał w grę planszową, jest co najmniej trochę niepokojący. Jak pokazują powyższe opisy lasów, natura nie składa się z wielu dyskretnych, niezależnych fragmentów. Kiedy tniemy przyrodę na kawałki, by ją lepiej zrozumieć, tracimy z oczu zachodzące między nimi relacje. A uzdrowienie ekologiczne polega na uzdrawianiu związków.
Arytmetyka wynikająca z danych dotyczących pochłaniania węgla sugeruje, że możemy wyjąć naturalne i społeczne procesy z ich kontekstu. Kiedy dzielimy na części, redukujemy i określamy naturalne procesy pod względem emisji dwutlenku węgla, pomijane są relacje między nimi. Mamy zwyczaj nazywać „czynnikami” różne procesy, które przyczyniają się do zmiany klimatu lub zdrowia klimatu – ale to sama koncepcja czynnika jest już problemem. Mnożymy czynniki, aby otrzymać produkt; zmieniamy jeden czynnik, a produkt również ma się zmienić w przewidywalny sposób. Czynniki wynikają z redukowania dużych liczb do grupy mniejszych, prostszych liczb. Jednak złożone systemy nie dają się łatwo przekształcić w niezależne czynniki, do których możemy podchodzić wyrywkowo. Nasze podejście do rozwiązywania problemów staje się przeszkodą w rozwiązaniu problemu.
To nie tylko chodzi o lasy, których złożoność życia znacznie przewyższa naszą zdolność do pomiaru, kwantyfikacji i redukcji do danych. Jaką wartość pomiarową sekwestrowania CO2 powinniśmy przyporządkować na przykład wydrze morskiej? Wydry co prawda nie sekwestrują węgla, ale ograniczają populację jeżowców, które niszczą łąki krasnorostów, a te pochłaniają węgiel i alkalizują wodę morską, umożliwiając skorupiakom wchłonięcie jeszcze większej ilości węgla.
Jaką wartość chcielibyśmy dać wkładowi ryb przybrzeżnych w klimat ziemski? Zdziesiątkowanie ich populacji przez przybrzeżne połowy komercyjne spowodowało eksplozję populacji ślimaków i krabów, które niszczą słone bagna pochłaniające węgiel. Niektórzy biolodzy sugerują, że spadek populacji wodorostów morskich i trawy morskiej można przypisać setkom lat przełowienia, które sięga czasów wcześniejszych niż w przypadku obecnych stresorów ekosystemów przybrzeżnych. [23] Rozerwane związki troficzne powodują, że ekosystemy są bardziej podatne na eutrofizację i inne zakłócenia. Jednym z rezultatów jest przesunięcie dominacji z trawy morskiej i długowiecznych wodorostów na wyczerpujące tlen zakwity glonów, a w konsekwencji mniejsze pochłanianie węgla. Ryby pomagają również buforować kwasowość, wydalając duże ilości węglanu wapnia wraz z kałem. Według raportu Living Blue Planet z 2015 r. populacja ryb oceanicznych zmniejszyła się o połowę od lat 70. XX wieku. [24] Inne badania pokazują spadek całkowitej biomasy ryb o dwie trzecie w ciągu ostatniego stulecia. [25] Zwiększona kwasowość osłabia koralowce i skorupiaki, wysyłając fale zakłóceń przez ekosystem oceaniczny. Zdrowie jednego wpływa na zdrowie wszystkich.
A co z wielorybami? Pamiętam, jak byłem dzieckiem w czasach rozkwitu ruchów ekologicznych, kiedy to ruch prośrodowiskowy wykraczał poza tożsamość polityczną, a zwrot „Ratuj wieloryby” nie był jeszcze szyderczą kliszą. Dziś ratowanie wielorybów jest jednym z tych problemów środowiskowych, które zmarginalizowała krucjata związana ze zmianami klimatu. Walka o przetrwanie wielorybów wydaje się jedynie sentymentalnym marzeniem w kontekście zatrzymania katastrofy klimatycznej.
Kiedy zacząłem badać ten temat, wiedziałem, że wieloryby muszą mieć kluczowe znaczenie dla dobrobytu planety. Moje przeświadczenie było intuicyjne i nie potrafiłem przedstawić dla niego żadnych dowodów. Zatem jak uratowanie wielorybów może wpłynąć na emisje gazów cieplarnianych lub jakikolwiek inny globalny parametr?
Okazuje się, że moja intuicja była uzasadniona. Po pierwsze, ważnym sposobem usuwania węgla z powietrza są ekosystemy morskie, z których te najbardziej produktywne znajdują się tam, gdzie zimne, bogate w substancje odżywcze głębiny morskie sięgają powierzchni. Składniki odżywcze umożliwiają wzrost wodorostów i planktonu, wspierając cały łańcuch pokarmowy i wprowadzając węgiel do głębokiego oceanu. Obecnie jest coraz mniej miejsc, gdzie głębiny morskie łączą się z powierzchnią, w wyniku czego powiększają się przestrzenie „morskich pustyń” prawie że pozbawionych życia. Zwykle przypisuje się to zjawisko ocieplaniu wód powierzchniowych; alternatywna hipoteza (lub przynajmniej czynnik sprawczy) może obejmować dziesiątkowanie populacji wielorybów, która obecnie stanowi niewielki ułamek w stosunku do poziomów sprzed epoki wielorybnictwa. [26] Wieloryby wydobywają składniki odżywcze spod termokliny i wydalają je w kale blisko powierzchni. To może wyjaśniać, dlaczego populacja krylu spadła na wodach antarktycznych, gdzie wieloryby żerujące na krylu zostały zdziesiątkowane. Można by pomyśleć, że kryl rozkwitnie, gdy znikną jego główni drapieżnicy, ale jest odwrotnie.
Wieloryby transportują również składniki odżywcze horyzontalnie. Wiele wielorybów, a szczególnie płetwali błękitnych, gromadzi zapasy tłuszczu w regionach polarnych, zanim popłynie do tropików, aby rodzić i pielęgnować swoje młode. Uwzględniając paradygmat geomechaniczny, można by pomyśleć, że biologiczny transport składników odżywczych będzie nieistotny w ogromie oceanów, jednak staranne badania sugerują coś innego. Szczególnie polecam artykuł „Global Nutrient Transport in a World of Giants” [27], który dokumentuje rolę megafauny w dystrybucji azotu, fosforu i innych składników odżywczych, zarówno w oceanie, jak i na lądzie. (Jest to istotne z perspektywy bilansu węglowego, ponieważ fosfor i azot są kluczowymi parametrami ograniczającymi biotyczny pobór węgla.) W dokumencie zauważono, że 150 gatunków ssaków megafauny wyginęło od czasu plejstocenu, powodując gwałtowne spadki transportu składników pokarmowych przez kontynenty i oceany. Populacje wielorybów zmniejszyły się nawet o 99% w przypadku niektórych gatunków (takich jak płetwale błękitne), a zdolność dyfuzji lateralnej składników odżywczych spadła o 98% na Oceanie Południowym, 90% na Północnym Pacyfiku i 86% na Północnym Atlantyku. Nic dziwnego, że bez wielorybów pustynie oceaniczne się rozprzestrzeniają. Scenariusz na lądzie jest równie ponury, także z powodu wybicia megafauny: poziome dyfuzje składników pokarmowych spadły o co najmniej 95% na każdym kontynencie oprócz Afryki.
Ponadto, wieloryby i inne organizmy oceaniczne jedynie pływając dookoła, dostarczają olbrzymie ilości energii kinetycznej do oceanów, co według niektórych szacunków równa się udziałowi wiatrów i pływów w mieszaniu się warstw oceanicznych. [28] To nie tylko przenosi składniki odżywcze na powierzchnię, ale może przyczyniać się do chłodzenia górnych warstw wód słonych. Gwałtowny spadek liczby wielorybów, a ostatnio także innych ryb z powodu przełowienia przemysłowego, może z łatwością przyczynić się do ocieplenia powierzchniowych warstw oceanu, nawet jeśli całkowita zawartość ciepła w oceanach pozostanie taka sama.
Innym sposobem wpływania przez wieloryby na poziom gazów cieplarnianych są ekologiczne kaskady troficzne – reakcje łańcuchowe odbijające się echem w całym ekosystemie. Według jednej hipotezy masowy spadek populacji wielorybów w wyniku boomu wielorybniczego po II wojnie światowej, który doprowadził wiele gatunków na skraj wyginięcia, pozbawił orki ich głównego źródła pożywienia. [29] Zwróciły się one więc w kierunku mniejszych ofiar, w tym fok, lwów morskich i wydr. Tak zdziesiątkowały wydry, że populacja ich żeru czyli jeżowców eksplodowała i zniszczyła podmorskie łąki krasnorostów. Z kolei łąki krasnorostów są ważne w sekwestracji węgla i łagodzeniu kwasowości oceanów. Nadmierna kwasowość uniemożliwia wzrost skorupiaków i koralowców, usuwając tym samym kolejny naturalny pochłaniacz węgla.
Mam nadzieję, że te przykłady wyjaśniają niemożność włączenia biosfery w ramy modeli ilościowych oraz niemożność uzdrowienia biosfery za pomocą polityk wywodzących się z tych modeli. Mam nadzieję, że wyjaśnią również, że klimat nie jest czymś odrębnym od biosfery, w której żyją rośliny i zwierzęta; klimat jest raczej aspektem biosfery, o wiele bardziej ściśle związanym z życiem, niż zakładała nauka. Dlatego jeśli mamy mieszkać w klimacie odpowiednim do życia, musimy służyć rozkwitowi życia we wszystkich jego formach.
Bilans węglowy przyczynia się do przypuszczenia, że możemy utrzymać zdrową biosferę, analizując udział sekwestracji węgla w każdym z jej składników; prawdopodobnie poświęcając te, które mają niewielki udział i kultywując te, które mają go dużo. Ten sposób myślenia nie ma sensu z punktu widzenia żywej planety. Księgowy ds. węgla nie jest w stanie zmierzyć, w jaki sposób chociażby ochrona wielorybów, lasów lub mokradeł wpłynie na CO2 w atmosferze, a tym bardziej subtelniejsze zmienne, takie jak substancje chemiczne zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego w wodzie lub promieniowanie mikrofalowe w powietrzu. W związku z tym kwestie te dostają zbyt mało uwagi przy stole konferencyjnym dotyczącym polityki klimatycznej.
Aby docenić pomiary i modele, które pomijamy, potrzebujemy innej podstawy dzięki której dokonamy wyboru. Jest nią paradygmat żywej planety oparty na Opowieści o Współistnieniu, który mówi, że zdrowie wszystkich zależy od zdrowia każdej istoty.
Jak pokazują badania cytowane w tym rozdziale, nauka “ilościowa” może służyć paradygmatowi żywej planety, wyjaśniając powiązania między wszystkimi istotami. Nie możemy jednak dłużej łudzić się, że ma sens kierowanie polityką poprzez oszacowanie wielkości wpływu jednej opcji na efekt cieplarniany w porównaniu do drugiej. Takie zgadywanie jest obarczone ryzykiem, ponieważ zależy od dokładności i zakresu naszej wiedzy. Kluczowe okazują się gatunki lub systemy, które kiedyś uważano za mało istotne dla klimatu. Dopiero w latach 90. zaczęto doceniać rolę mikoryzy w sekwestracji węgla. Dopiero w 2009 r. naukowcy potwierdzili, że ryby wydalają węglan wapnia. [30] Dopiero w 2000 roku podano do opinii publicznej, że lasy borealne sprzyjają tworzeniu się chmur na niskich wysokościach. [31] Dokument dotyczący transportu składników odżywczych przez megafaunę został opublikowany w 2016 r. Gdybyśmy próbowali to wyjaśnić, wykorzystując naukę sprzed dekady, ich ocena zdolności do pochłaniania dwutlenku węgla byłaby zerowa.
Do niedawna wykazywano, że zarówno lasy borealne, jak i lasy średnich szerokości geograficznych w modelach klimatycznych przyczyniają się bardziej do ocieplenia niż chłodzenia planety. [32] Wyobraź sobie skutki polityki „opartej na nauce”, która czerpała z tych modeli. Wyobraź sobie, że jesteś dyrektorem firmy z branży drzewnej lub wydobywczej, która próbuje usprawiedliwić zniszczenie lasu dla zysku. Może masz sumienie. Naprawdę chcesz, aby gospodarka leśna była w porządku i oto masz uzasadnienie do wycinki.
Rzeczywiście przemysł drzewny lubi twierdzić, że jego produkty pomagają walczyć ze zmianami klimatu, ponieważ ścięte drzewa stają się materiałami budowlanymi, które nie przywracają węgla do atmosfery przez setki lat; tymczasem drzewa, które je zastępują, usuwają dodatkowy CO2 z atmosfery. Jeśli mierzysz wyłącznie węgiel związany w drewnie – wtedy ten argument jest słuszny. Ale tym sposobem pomija się trudny do zmierzenia węgiel zawarty w glebie, erozję, skutki hydrologiczne, skutki dla różnorodności biologicznej itd.
Nasze modele i wskaźniki będą nieuchronnie wadliwe, czasem nie doceniając, a czasem przeceniając wpływ różnych naturalnych i ludzkich aktywności na klimat. W środowisku polityki opartej na pomiarach deweloperzy i truciciele wykorzystają te rozbieżności, ilekroć pokrywają się one z ich interesami gospodarczymi. Szafujące liczbami, używane w ten sposób argumenty będą świecić blaskiem nauki.
Choć może nam się wydawać, że z punktu widzenia klimatu namorzyn jest ważniejszy niż las strefy umiarkowanej, rafa koralowa ważniejsza niż zbocze góry, a wilk ważniejszy niż niebieski ptak – sialia, musimy pamiętać o ograniczeniach naszej wiedzy i umiejętności. Arytmetyka węglowa zawsze coś pomija.
Co jeszcze pominęliśmy? Podejrzewam, że pryzmat ściśle naukowy wykluczył znacznie więcej, niż sugerował ten rozdział. Już sam wkład wielorybów w obieg składników pokarmowych jest trudny do zmierzenia – a co z rolą ich pieśni w utrzymaniu pan-oceanicznej sieci neuronalnej? Co z rolą wzorców migracji słoni w utrzymywaniu subtelnych ścieżek na energetycznych liniach Ziemi? Z pewnością zdyskwalifikowałoby mnie to z poważnych rozmów na temat klimatu, gdybym skorzystał z tej okazji, aby wprowadzić temat umysłu waleni, parapsychiczną telekomunikację delfinów oraz nauki zaklinaczy zwierząt, śniących komunikujących się z duchami roślin, różdżkarzy, szamanów, itp., którzy usiłują przekazywać wiadomości mające znaczenie dla uzdrawiania planety. Liczbowo rzecz ujmując, wydaje się to głupim odciąganiem uwagi od praktycznych spraw. Ale zawiodły nas właśnie wiedza i metody gościa od liczb, a do drzwi puka nowy światopogląd. Wierzę, że ostatecznie uzdrowienie planety będzie wymagało zaangażowania źródeł wiedzy i sposobów daleko wykraczających poza to, co dzisiaj akceptujemy.
Nawet biorąc pod uwagę tylko przyziemną naukę ekologiczną, dwa ostatnie rozdziały wyjaśniły, że dopóki nie przywrócimy tego co wykluczone, zdewaluowane i zmarginalizowane, zmiany klimatu będą się pogarszać, nawet jeśli uda nam się radykalnie zmniejszyć zużycie paliw kopalnych. Może to być ocieplenie, ochłodzenie, nasilenie wahań, zaburzenie normalnych rytmów podtrzymujących życie. Wtedy uświadomimy sobie, jak ważne są rzeczy, którym nadaliśmy niski priorytet: bagna namorzynowe, głębokie warstwy wodonośne, święte miejsca, enklawy różnorodności biologicznej, dziewicze lasy, słonie, wieloryby – wszystkie istoty, które na różne tajemnicze sposoby niewidoczne dla naszej aparatury pomiarowej utrzymują równowagę żywej planety. Być może wtedy zdamy sobie sprawę, że to, co czynimy w odniesieniu do jakiejkolwiek części natury, nieuchronnie robimy też samym sobie.
Przypisy:
[23] Schellnhuber (2004), 259.
[24] World Wildlife Federation (2015), 7.
[25] Christensen i in. (2014).
[26] Zob. na przykład Roman i Palumbi (2003).
[27] Doughty i in. (2016).
[28] Dewar i in. (2006).
[29] Whitfield (2003).
[30] Kwok (2009).
[31] Spracklen i in. (2008).
[32] Bonan (2008).