Klimat – nowa opowieść
Chapters
Rozdział 4: Paradygmat wody
Organy Gai
Lasy z pewnością nie są jedynymi organami Gai kluczowymi dla przetrwania życia. W oparciu o zasadę, że życie stwarza warunki do życia, najważniejszymi organami byłyby te najbardziej obfite w życie: lasy, tereny podmokłe, ujścia rzek, rafy koralowe i bogate łąki z ich rozległymi stadami zwierząt. Wszystkie te rejony gwałtownie kurczą się na całym świecie, zaś rozprzestrzeniają się obszary ubogie w faunę i florę – pustynie i martwe strefy oceaniczne.
Fundamentalistyczny paradygmat węglowy zwrócił pożądaną uwagę na tereny podmokłe, lasy, trawy morskie i prerie, które mają ogromne możliwości magazynowania i sekwestracji węgla. Gruba na 10 stóp wierzchnia warstwa gleby jeszcze istniejąca na amerykańskim środkowym zachodzie świadczy o tej zdolności i katastrofalnych skutkach uprawy ziemi w sposób narażający glebę na erozję i utlenianie jej materii organicznej do CO2. W następnym rozdziale przyjrzę się tym bezleśnym ekosystemom, w tym gruntom uprawnym przez pryzmat węgla.
Patrząc przez pryzmat cyklu wodnego i węglowego, widzimy jeszcze wyraźniej ogromne planetarne znaczenie tych ekosystemów. Dziewicze użytki zielone pełnią wiele takich samych funkcji, co lasy, skutecznie wchłaniając opady deszczu i chroniąc glebę, zapobiegając powodziom, łagodząc susze, zasiewając chmury i tworząc wody gruntowe. Gruba mata darni zmiękcza deszcz spływający na glebę, zapobiegając erozji; zaś materia organiczna w glebie zawierająca węgiel, który z czasem osadza się w korzeniach, chłonie wodę deszczową jak gąbka, wiążąc ją z cząsteczkami organicznymi i spowalniając parowanie.
Tak jak las jest czymś więcej niż zbiorem drzew, tak naturalna łąka jest czymś więcej niż skupiskiem traw. Jest to żywy ekosystem, który obejmuje także zwierzęta roślinożerne, drapieżniki i bezkręgowce. Dżdżownice napowietrzają glebę i wytwarzają humusowe agregaty zatrzymujące deszcz; stado zwierząt wyskubuje, depcze i nawozi wysokie trawy, które następnie stają się ściółką i ostatecznie glebą. Grzyby wiążą dżdżownice, bakterie, korzenie, owady i siebie nawzajem w złożone społeczności, które przetwarzają składniki odżywcze i wymieniają informacje chemiczne. Każdy członek tych zielonych użytków żyje, tak jak żywa jest całość.
Jeśli lasy, obszary trawiaste, tereny podmokłe, rafy koralowe itp. należą do ważnych organów Gai, być może gatunki zwierząt można uznać za jej komórki i tkanki. Mogą nie mieć widocznego, bezpośredniego wpływu na obieg węgla lub wody – ale z drugiej strony mogą. Tradycyjne przysłowie Navajo brzmiało: „Bez psów preriowych nie będzie nikogo, kto przywoła deszcz”. Wydawało się to głupim przesądem, gdyby nie fakt, że wymieranie psów preriowych w dwudziestym wieku rzeczywiście zbiegło się z malejącymi opadami deszczu w południowo-zachodniej Ameryce. A teraz okazuje się, że przekonanie Navajo wcale nie było przesądem, ale raczej bystrym wglądem w ekologię hydrologiczną.
Bill Mollison, mentor ruchu permakulturowego, napisał: „Rozbawieni naukowcy, nie widząc logicznego związku pomiędzy psami preriowymi a deszczem, zalecili eksterminację wszystkich ryjących zwierząt na niektórych obszarach pustynnych przekształconych w łąki w latach 50. XX wieku „w celu ochrony rzadkich traw pustynnych”. Dziś ten obszar stał się wirtualnym pustkowiem”. [20] Mollison wyjaśnił, że nory psów preriowych i innych zwierząt są jak pęcherzyki płucne. Gdy księżyc przepływa nam nad głową, siły pływowe podnoszą wodę z warstw wodonośnych bliżej powierzchni, zapewniając wilgoć, która paruje i potem wraca w postaci deszczu. Judith Schwartz dodaje, że tunele psów preriowych pozwalają wodzie deszczowej przenikać do ziemi (zamiast spływać po jej powierzchni do mórz), tym samym uzupełniając warstwy wodonośne; [21] psy preriowe kontrolują również rozrost drzew mesquite, które nadmiernie wykorzystują wodę.
Mokradła, jak sama nazwa wskazuje, mają również kluczowe znaczenie dla prawidłowego obiegu wody. Spowalniają migrację wody z lądu do morza, dając jej czas na wniknięcie w warstwy wodonośne i wyparowanie do atmosfery, aby stała się źródłem opadów deszczu. Niestety liczba terenów podmokłych od niepamiętnych czasów konsekwentnie maleje, ponieważ ludzie osuszali i osuszają je dla celów rolniczych. Obecny krajobraz Ameryki Północnej, z jej potokami, strumieniami i rzekami płynącymi w wyraźnie zaznaczonych korytach, jest w rzeczywistości wynikiem poważnej modyfikacji terenu. Według badacza Steve’a Apfelbauma: „wiele obecnie opisanych strumieni pierwszego, drugiego i trzeciego rzędu w oryginalnych zapisach geodezyjnych Generalnego Urzędu Ziemi USA zidentyfikowano jako zarośnięte niecki, tereny podmokłe, mokre prerie i mokradła” [22]. W wyniku projektów inżynieryjnych (takich jak regulowanie meandrujących rzek do celów żeglugi), a także eksterminacji bobrów, powolny przepływ wody z lądu do morza został znacznie przyspieszony, a natężenie przepływu rzek wzrosło o rzędy wielkości. Globalnie oznacza to, że ziemia traci wodę szybciej niż ją otrzymuje, czyniąc suszę nieuchronną i przyczyniając się do wzrostu poziomu mórz.
Jak na ironię losu, w ostatnim czasie duża część niszczenia terenów podmokłych następuje w imię walki ze zmianami klimatu, ponieważ duże projekty hydroelektryczne często wiążą się z poważnymi zakłóceniami hydrologicznymi. Afrykański Sahel był kiedyś domem dla rozległych, żywotnych mokradeł o niewiarygodnej różnorodności biologicznej, zasilanych sezonowymi powodziami. Mokradła te ulegają stopniowej destrukcji, odkąd w latach 80. XX wieku rozpoczęła się era budowania tam, promowana przez agencje rozwoju jako sposób generowania elektryczności i kontrolowania powodzi. W rezultacie jezioro Czad zajmuje obecnie 5% swojej poprzedniej powierzchni. Nastąpiły rozruchy społeczne, napędzające Boko Haram* i fale migracji do Europy. W kolejce znajduje się Delta Wewnętrznego Nigru, rozległe tereny podmokłe wielkości Belgii zagrożone przez nową mega zaporę planowaną w Gwinei. [23] Fred Pearce pisze w Yale Environment 360: „Często obwinia się zmiany klimatu za wysuszanie terenów podmokłych, podczas gdy prawdziwą przyczyną jest coraz większa ingerencja człowieka w przepływy rzek”. [24] Jak wygodne jest obwinianie zmian klimatu w porównaniu z kwestionowaniem dominującej strategii rozwoju Trzeciego Świata!
Wspomnę tutaj o dwóch kolejnych biomach, które zwykle są wyłączone z narracji węglowej: grunty rolne i grunty miejskie. Jak omówię później, uzdrowienie tej planety nie jest kwestią utworzenia przez ludzkość oddzielnej ludzkiej krainy i pozostawienia nietkniętej natury poza nią. Nie nastąpi to poprzez zminimalizowanie naszego wpływu; nastąpi to poprzez zmianę charakteru naszego wpływu. Stanie się to poprzez inny rodzaj uczestnictwa w przyrodzie, w którym ludzkość powróci do bycia „eko” a nie „ego”.
W obecnej postaci wszędzie tam, gdzie rozprzestrzenia się nowoczesne myślenie, ziemie przekształcane przez człowieka stają się zniszczone, zdegradowane, niezdolne do pełnienia swojej funkcji w utrzymaniu homeostazy Gai. Naga gleba, taka jak ta zaorana do celów rolniczych, prawie nigdy nie istnieje w warunkach naturalnych w przyrodzie i nie bez powodu. Jest jak otwarta rana, miąższ bez skóry, który szybko traci swoją życiodajną wilgoć i ulatuje z wiatrem. Spieczony przez słońce i pozbawiony struktury korzeniowej, która go utrzymuje i napowietrza, nie może ani wchłonąć tyle wilgoci, gdy pada deszcz, ani później utrzymywać tej wilgoci przez dłuższy czas. Rolnictwo wymagające intensywnych chemikaliów powiększa te obrażenia, niszcząc dżdżownice i inne organizmy glebowe, które pomagają wodzie przenikać do głębszych warstw gleby. Dżdżownice nie tylko zwiększają wilgotność gleby, ale wraz z penetrowanymi przez nie ekosystemami glebowymi zwiększają magazynowanie węgla w glebie i wspomagają wzrost metanotrofów – bakterii, które odżywiają się metanem i zmniejszają poziomy tego gazu cieplarnianego. [25]
Naga, zniszczona gleba nie tylko uwalnia węgiel do atmosfery niczym w śmiertelnym krwotoku, ale także przyczynia się do bezpośredniego regionalnego ocieplenia; jedno z badań odnotowuje korelację między wzrostem poplonów w kanadyjskim pasie zbożowym, niższymi temperaturami w lecie oraz wyższą wilgotnością i opadami deszczu. [26] Rośliny okrywowe są ważnym elementem rosnącego ruchu rolnictwa regeneracyjnego, który dąży do przywrócenia równowagi wody i gleby poprzez mniejszą ingerencję w ich warstwy.
Niestety poza oraniem stosuje się też inne nowoczesne praktyki rolnicze, które potęgują szkody w wodzie i glebie:
- Tworzenie dużych, wielkoobszarowych pól bez żywopłotów, miedz, dzikich lub zalesionych wysepek, które miałyby na celu spowolnienie spływania wody i powstrzymanie erozji podczas ulewnych deszczów.
- Zastosowanie ciężkich ciągników i maszyn, które ubijają glebę i zmniejszają jej przepuszczalność.
- Nawadnianie potęgujące zasolenie gleby.
- Częste stosowanie nawozów chemicznych, herbicydów, fungicydów i insektycydów, które niszczą biotę glebową.
Te i inne niezrównoważone praktyki zakończą się, gdy zrozumiemy, że dobrobyt ludzki jest nierozerwalnie związany z dobrostanem gleby i wody.
W środowisku miejskim uszkodzenie gleby jest jeszcze poważniejsze; jest ona całkowicie utwardzona. Woda opadowa, nie mogąc w nią wniknąć, staje się uciążliwa, usuwana przez systemy drenażowe jako „ścieki”, szybko wraca do oceanu bez wchodzenia w hydrologiczny cykl ewaporacji lub uzupełniania wód gruntowych. Jednocześnie miasta drenują zasoby wodne na otaczających je terenach, aby zaspokoić potrzeby mieszkańców.
Miasta pozbawione dużej ilości roślinności potrzebnej do cyklu wchłaniania-parowania wody i chłodzenia powietrza, podlegają efektowi miejskiej wyspy ciepła. Ciepło wpływa na wzory wiatru, generując układy wysokociśnieniowe, które wypychają opady atmosferyczne na otaczające obszary – na przykład w chłodniejsze regiony górskie – które następnie doświadczają gwałtownych ulew, erozji i powodzi. [27] W mniejszym stopniu każdy obszar pozbawiony okrywy roślinnej (taki jak zaorane pola) staje się wyspą ciepła, która wytwarza wysokie ciśnienie i odsuwa deszcz w góry lub na ocean.
Sceptycy klimatyczni czasami powołują się na efekt wyspy ciepła, twierdząc, że dane dotyczące wzrostu globalnej temperatury są zniekształcone, ponieważ wskaźniki temperatury coraz częściej znajdują się na lub w pobliżu miejskich wysp ciepła. Nawet jeśli jest to prawdą, jaka to pociecha, skoro cała planeta staje się wyspą ciepła z powodu urbanizacji, antropopresji i wylesiania? Efekty są nie tylko lokalne; poprzez zakłócenie hydrologicznego transportu ciepła wpływają na globalną temperaturę, a także na suszę i powodzie, często poprzez złożone, nieliniowe łańcuchy przyczynowo-skutkowe. Na przykład wylesianie i osuszanie terenów podmokłych wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego w Europie doprowadziły do zmniejszenia ewaporacji i rzadszego występowania letnich sztormów w pobliżu wybrzeża, ale przyczyniły się do bardziej intensywnych burz w środkowej Europie. Mniej sztormów prowadzi do większego zasolenia Morza Śródziemnego i zmian w zasoleniu Atlantyku, co z kolei nasila burze atlantyckie i zmienia wzorce pogodowe aż do Zatoki Meksykańskiej. [28]
Zmiany klimatu – jako najważniejsza dzisiaj narracja środowiskowa – przysłaniają znacznie większy, bardziej bezpośredni i lokalny wpływ „zmian w użytkowaniu gruntów” na powodowanie suszy, powodzi, fal upałów i innych ekstremalnych warunków pogodowych. Zamiast być zachętą do wprowadzania bardziej korzystnych ekologicznie polityk, zmiany klimatu stają się wygodnym kozłem ofiarnym, który odwraca uwagę od skutecznych lokalnych środków zaradczych i przenosi odpowiedzialność za ekologiczne uzdrawianie na odległe, globalne instytucje.
Na przykład: skoro wylesianie i intensywne rolnictwo prowadzą do erozji gruntu, który nie jest w stanie wchłonąć wody deszczowej, co następnie prowadzi do powodzi, zatem koniecznie trzeba zareagować lokalnie: wprowadzić ochronę lasów i terenów podmokłych oraz praktykować rolnictwo nienaruszające, ale raczej odbudowujące wierzchnią warstwę gleby. Ignorując te potrzeby, osoba zainteresowana środowiskiem poprzestaje na umieszczeniu paneli słonecznych na dachu lub kompensacji podróży samolotem poprzez przekazanie darowizny na fundusz sadzenia drzew. Zapał środowiskowy przynosi owoce z dala od domu, a większość szkodliwych działań trwa nadal.
Piszę te słowa po huraganach Irma i Harvey, które według mediów zostały zaostrzone przez zmiany klimatu. Chociaż rozumiem naukową logikę tego twierdzenia – cieplejsza woda paruje szybciej, cieplejsze powietrze może pomieścić więcej wody, itp. – argument ten wydaje się wątpliwy przy bliższym zbadaniu. [29] Całkowita skumulowana energia cyklonów nie wzrosła znacząco w ostatnich dziesięcioleciach, podobnie jak całkowita ilość opadów, częstotliwość czy siła sztormów. Niezależnie od tego, kontrowersje dotyczące odpowiedzialności zmian klimatu za te zjawiska odwracają uwagę od lokalnych czynników, które powodują, że takie burze są bardziej szkodliwe dla ludzi i ekosystemów. Najważniejszym z nich, przynajmniej na Florydzie i Teksasie, jest powszechne osuszanie terenów podmokłych, które mogą wchłaniać wodę deszczową i buforować gwałtowne burze. Oba regiony doświadczyły również wylesiania, niszczenia gruntów rolnych i rozległej suburbanizacji. Obwinianie zmian klimatu zaciemnia negatywny wpływ tych czynników i pozwala na ich bezrefleksyjne kontynuowanie.
Retoryka „zmian klimatu” działa tak w przypadku powodzi, jak i suszy. Niedawno przeczytałem skądinąd wnikliwy artykuł Vijaya Prashada na temat imigracji, który stwierdził: „Przyczyny [emigracji z Ameryki Środkowej] należy znaleźć w załamaniu rolnictwa w tych krajach – napędzane głównie przez suszę i gwałtowne powodzie wywołane zmianami klimatu, ekstremalne upały i pożary lasów”. [30] Odłóżmy na chwilę na bok ekonomiczne i polityczne przyczyny upadku rolnictwa, takie jak umowy o wolnym handlu, które czynią tradycyjne rolnictwo chłopskie nieopłacalnym, przynoszą korzyści ponadnarodowemu agrobiznesowi i kierują gospodarkę rolną w kierunku produkcji towarów eksportowych. Podczas gdy globalne wzorce klimatyczne (a mianowicie silny El Niño z lat 2015–2016) spowodowały niedawny głód, kraje te również doświadczyły intensywnego wylesiania
Gwatemala straciła 17% lasów deszczowych w ciągu zaledwie piętnastu lat od 1990 do 2005; następnie tempo wylesiania przyspieszyło trzykrotnie; [31] straty były szczególnie duże w jej słynnych lasach mglistych. [32] Podobna historia wydarzyła się w Hondurasie, który stracił 37% lasów deszczowych w tym samym okresie, bez widocznej nadziei na zwolnienie tego tempa. Salwador jest najsmutniejszym ze wszystkich przypadków, ponieważ od lat 60. XX wieku stracił 85% lasów. Gdy lasy zostają wycięte, opady deszczu spływają do oceanu zamiast zasilić wody gruntowe; powodują erozję, osuwiska i powodzie. Źródła wysychają, zmniejsza się ilość opadów, a lokalny klimat staje się cieplejszy i bardziej suchy. To zaledwie preludium do niszczycielskiej suszy.
Przed wylesieniem lasy deszczowe Ameryki Południowej i Środkowej obfitowały w opady niezależnie od El Niño. Właśnie dlatego nazywane są lasami deszczowymi. Co więcej, częstotliwość i intensywność El Niño (czyli wzorca pogodowego, który przenosi susze i fale upałów na znaczną część północnej półkuli) rośnie od lat siedemdziesiątych. Zwykle wskazuje się „zmiany klimatu” jako przyczynę tej sytuacji, a może to być również produkt uboczny wylesiania, szczególnie w Indonezji. Prowadzona tam intensywna wycinka lasów może oddziaływać na strefę niskiego ciśnienia wpływającą na cyrkulację Walkera, której osłabienie prowadzi do bardziej gwałtownego El Niño**. [33]
Obwinianie zmian klimatu za susze w Ameryce Środkowej zmniejsza potrzebę pilnego zajęcia się lokalnym wylesianiem, kładąc nacisk na rozwiązania na skalę globalną. Sprowadza do drugorzędnego znaczenia cały kompleks innych przyczyn znacznie wykraczających poza wylesianie. Poza tym, czym jest spowodowane wylesianie? Czy to w Ameryce Środkowej czy gdzie indziej przyczyny mogą obejmować:
- Zmieniające się wzorce pogodowe spowodowane wcześniejszym wylesianiem i degradacją gleby.
- Międzynarodowe umowy o wolnym handlu, które sprawiają, że tradycyjne, zrównoważone praktyki rolnicze są ekonomicznie nieopłacalne i wymagają przekształcenia lasów w rancza i plantacje monokulturowe.
- Ideologię rozwoju, która sprawia, że tradycyjne, zrównoważone rolnictwo chłopskie wydaje się zacofane.
- Erozję autochtonicznych duchowości opartych na miłości do ziemi przodków, które uważały ochronę ziemi i wody za święty obowiązek.
- Dług zagraniczny zaciągnięty przez kraje rozwijające się, który zmusza je do zamiany posiadanych lasów w towary.
- Ustanowienie zalegalizowanych praw własności w miejscach, w których przypisanie gruntów do nieformalnych wspólnot stanowiło przeszkodę dla rozwoju.
- Eksterminację dużych drapieżników, które utrzymywały populację zwierząt roślinożernych w równowadze z ich środowiskiem.
- Politykę rządów, które wprowadzają ludy koczownicze i rdzenne do głównego nurtu społeczeństwa przemysłowego, aby nie mogły dłużej pielęgnować dzikiej przyrody.
- Presję powodowaną przez wzrost populacji ludzi, która prowadzi do ścinania drzew na drewno opałowe.
- Nielegalne pozyskiwanie drewna ułatwione przez „korupcję” – która jest w rzeczywistości wtargnięciem translokowanych relacji pieniężnych do istniejących struktur opartych na wymianie prezentów.
- Nieprzewidywalne następstwa zakłóceń ekologicznych spowodowanych przez osuszanie mokradeł, opryskiwanie upraw truciznami chemicznymi w celu zwalczania „chwastów” i „szkodników” oraz eksterminację kluczowych gatunków, takich jak bobry, psy preriowe i wilki czy słonie, nosorożce i lwy.
Oczywiście nie są to pojedyncze dysfunkcje w zasadniczo zdrowym systemie. Sam system i wpleciona w niego Opowieść o Oddzieleniu generują dysfunkcje. Gdybym został zmuszony do wydestylowania jednego winowajcy, powiedziałbym, że to okrojenie, uproszczenie i zubożenie relacji – pomiędzy człowiekiem a człowiekiem i pomiędzy człowiekiem a światem. A gdybym miał zaoferować uniwersalne rozwiązanie, byłby to powrót do widzenia i traktowania świata jako świętości.
Zwłaszcza woda powinna być traktowana jako świętość. Jak dotąd w tej dyskusji nie opisywałem jej jako świętej; po prostu wskazałem złe rzeczy, które przytrafiają się nam i planecie poprzez złe traktowanie wody, drzew i gleby. Aby traktować je jako święte, musimy wyjść poza tę użytkowość. Jak mówi mój przyjaciel Orland Bishop, sacrum jest czymś, co wymaga poświęcenia; to znaczy, że jest to coś, co cenimy – i dla ochrony czego poświęcilibyśmy samych siebie – niezależnie od wartości użytkowej dla nas.
Inne kultury podtrzymywały świętość wody poprzez ceremonie i liczne tabu, chroniąc wodę przed wszystkim, co by ją obraziło lub zanieczyściło. Nie opowiadam się za naśladowaniem ceremonii rdzennych kultur; raczej proponuję znaleźć współczesny odpowiednik, który czerpie z ich wiedzy i pasuje do naszej ewoluującej historii świata. Nasze wodne technologie przejmą energię tych ceremonii, gdy zaczną czerpać z przekonania autochtonów, że woda jest żywą istotą. Ta możliwość otwiera się wtedy, gdy znana naukowa koncepcja wody jako jednorodnego, pozbawionego struktury płynu chemicznego staje się przestarzała. [34]
Hydrologiczne argumenty tego rozdziału zachęcają do traktowania wody jako świętej, ale nie dotykają innych problemów z wodą, które są trudniejsze (zgodnie z naszą obecną wiedzą) do powiązania ze zmianami klimatu. Jestem jednak pewien, że pewnego dnia dowiemy się, że zanieczyszczenie wody pestycydami, pozostałościami farmaceutycznymi, chemikaliami przemysłowymi i odpadami radioaktywnymi zagrozi dobrobytowi planetarnemu tak samo jak wylesianie lub emisje gazów cieplarnianych. Woda jest życiem. To samo, co robimy wodzie, robimy życiu.
Przypisy:
[20] Cytowane w Buhner (2002).
[21] Schwartz (2016), 82.
[22] Apfelbaum (1993).
[23] Pearce (2017).
[24] Tamże.
[25] Różnorodność biologiczna dla klimatu służącego życiu (2017).
[26] Tamże.
[27] Kravčík i in. (2007).
[28] Millán (2014).
[29] Patrz NOAA (2018).
[30] Prashad (2017).
[31] Wszystkie dane liczbowe pochodzą z Mongabay (2018), który zawiera bolesny katalog wylesiania obecnego na całym świecie.
[32] Stowarzyszenie Ochrony Lasów Mglistych (2018).
[33] Hance (2012).
[34] Por. mój esej “The Waters of Heterodoxy” (Eisenstein, 2014), w którym zawarłem pogłębioną dyskusję na ten temat.
*Boko Haram – zmilitaryzowana muzułmańska organizacja ekstremistyczna powstała w Nigerii, domagająca się wprowadzenia szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii (obecnie szariat jest oficjalnym prawem w północnych stanach z przeważającą populacją wyznawców islamu) i zakazania edukacji na wzór zachodni; jej członkowie odrzucają także udział w wyborach i inne procedury demokratyczne. Przyp. tłum.
**Przyp. tłum.:To zjawisko szerzej opisane tutaj: https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/podniebne-rzeki-jak-wylesianie-wplywa-na-globalny-cykl-hydrologiczny-358