Klimat – nowa opowieść
Chapters
Prolog: zagubiony w labiryncie
Tłumaczenie i redakcja w języku polskim: Barbara Wojtaszek, Julia Krzywicka, Łukasz Kowalczyk, Beata Wróblewska
Wsparcie: Karo Akabal, Katarzyna Bizacka, Voca Ilnicka, Monika Gendek
Dawno, dawno temu pewien człowiek zgubił się w labiryncie. Jak do niego trafił, to inna historia – może chciał poznać tajemnicę albo znaleźć skarb. W każdym razie dzisiaj już nie pamięta, kiedy i dlaczego tam zawitał. Czasami nachodzi go mgliste wspomnienie słonecznej krainy, a nawet wspomnienie wspomnienia, które pozwala mu wierzyć, że labirynt nie jest jedyną rzeczywistością. Jakoś się w nim znalazł, a więc gdzieś musi być droga na zewnątrz. Zwłaszcza, że ostatnio bycie w środku jest coraz trudniejsze. W labiryncie robi się coraz goręcej i wędrowiec wie, że umrze, jeśli wkrótce nie wyjdzie. To, co kiedyś było ekscytującą eksploracją, stało się potworną pułapką.
Szaleńczo ściga się z czasem, szukając wyjścia. W lewo i prawo, w górę i dół, biega w kółko, wpada w ślepe zaułki i cofa się, raz za razem wracając do punktu wyjścia. Zaczyna rozpaczać – tyle wysiłku i nigdzie nie dotarł! Chór głosów w głowie doradza mu: jak biec szybciej, jak wybierać mądrzej. Słucha najpierw jednego, potem drugiego, ale wynik jest zawsze taki sam. Czasami w tej całej kakofonii słyszy również inny, cichszy głos mówiący: „Przestań. W ten sposób nigdzie nie dojdziesz. Już wystarczy”.
Wtedy inne głosy reagują oburzeniem: „Nie możesz się zatrzymywać. Nie możesz odpoczywać. Jeżeli istnieje jakikolwiek sposób, żeby się stąd wydostać, to wyłącznie o własnych siłach. Czas nagli, więc lepiej się ruszaj. Teraz jest czas działania. Twoja szansa ucieka. Odpoczniesz, gdy wyjdziesz”. Więc biegnie tym szybciej, z głową pełną nowych strategii, zmuszając się do nadludzkiego wysiłku. Mimo to, po wielu próbach, znowu znajduje się w środku labiryntu.
Tym razem musi się zatrzymać. Wyczerpanie i rozpacz sprawiają, że pada na ziemię jak kłoda. Zgiełk w jego głowie ustaje, myśli się uspokajają – tak się zwykle dzieje, gdy kończą się wszystkie pomysły i zupełnie nie wiadomo, co robić. Teraz mężczyzna może się zastanowić nad przebytą trasą, a w wyciszonym umyśle pojawia się zrozumienie. Uświadamia sobie, że jego wędrówki odbywały się według pewnego wzorca. Chyba po każdym zakręcie w lewo skręcał w prawo. Pamięta także, jak mijał ciasne, ciemne korytarze, które zignorował, ponieważ wydawały się mało obiecujące. Przypomina sobie tajemnicze drzwi widziane w przelocie, przy których zbytnio się spieszył i nie zdążył ich sprawdzić. W tej ciszy mężczyzna zaczyna rozumieć strukturę obszaru, przez który pędził.
Walące serce i przyspieszony oddech uspokajają się wraz z umysłem, a w świadomości pojawia się kolejny dźwięk. To piękny odgłos muzyki, który – jak sobie teraz uświadamia – przez cały czas był w tle, zagłuszany dudniącymi krokami i nierównym oddechem. Wędrowiec wie, że nigdy więcej nie może stracić kontaktu z tym dźwiękiem.
Ponownie rusza w drogę, tym razem powoli. Wie, że stare nawyki powrócą, jeśli spanikuje i zacznie biec (co jest zrozumiałe, ponieważ ciągle zagraża mu przerażająca katastrofa). Kierując się nowo odkrytą wiedzą, bada niskie, ciemne przejścia, które wcześniej zignorował. Wchodzi przez ukryte drzwi, których otwarcie zajmuje trochę czasu. Niekiedy te nowe drzwi i korytarze również prowadzą w ślepe zaułki, ale teraz przynajmniej świta jakaś nadzieja. Znalazł się na nieznanym terytorium. Nie kręci się już bez końca w kółko. Teraz wędruje naprawdę.
Gdy opuszcza znajomą część labiryntu, zrozumienie jej struktury staje się dla niego coraz mniej przydatne. Zatrzymuje się w miejscach, w których musi dokonać wyboru bez mentalnej mapy. Powinien skręcić w lewo czy w prawo? W tych momentach uspokaja się i słucha, ponownie dostrajając się do dźwięku, który ciągle zachowuje w świadomości. Z którego kierunku dźwięk dochodzi najwyraźniej? Ten właśnie kierunek wybiera.
Kiedy tak podąża za muzyką, czasami obawia się, że jest wiedziony na manowce. „To nie może być wyjście” – myśli. Ale potem znajduje nowe przejście i coraz bardziej uczy się ufać temu przywołującemu dźwiękowi. Dociera w końcu do ostatniego tunelu, w którym dostrzega blask światła dziennego. Wychodzi do pełnej słońca krainy, o której istnieniu zawsze wiedział; jest piękniejsza, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał. I tam znajduje źródło muzyki. To jego Kochanka, która śpiewała mu przez cały ten czas.
Wszelkie uwagi dotyczące tłumaczenia prosimy przesyłać na adres: barbara.wege@wp.pl